Zacznę robótkowo.
Po raz pierwszy zrobiłam kartkę, na taką okoliczność. A tak w ogóle, to ja dawno nie robiłam kartek, o ja, wielki błąd, zdecydowanie wielki błąd ! Ale myślę, nie wypadłam z rytmu i fajnie wyszło, podzielacie moją opinię ?
Jest na pożegnanie pewnej osoby, dodałam słonika i koniczynkę na szczęście. Podoba się ?
A teraz rozwinięcie tytułu posta.
Od jakiegoś czasu, a dokładniej, jak zauważyłam na niektórych blogach, zabawy i banerki pt. " Złap licznik ", zaczęłam baczniej przyglądać się swoim statystykom. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że coś tu jest nie tak. Dlaczego ? Bloga mam 2,5 roku, wielu obserwatorów, żeby nie powiedzieć bardzo wielu i po każdym nowym poście, ku mojej radości, po kilka, w porywach kilkanaście osób na raz zaglądających, a licznik wskazywał niespełna 80 tyś. odsłon, co nawet porównywalnie rzecz biorąc, w stosunku do innych blogów, wyglądało dość smutno ... Mało tego, nieraz zdarzało się, że na liczniku nic nie było, puste okienka ! Wtedy już, jak Sherlock Holmes, śledziłam te statystyki i zauważyłam, że w każdym kolejnym miesiącu było ponad 6 - 7 tyś. odsłon. No nie ma mocnych, tu na pewno coś nie tak działa ! 2,5 roku = 30 miesięcy x przeciętna ilość odsłon w miesiącu 5 tyś = 150 tyś tyle na ten temat mówi czysta matematyka. Moje komputerowe GURU i pomoc w sprawach niemożliwych -
EFCIA - i tym razem mnie nie zawiodła. Zdalnie sterowana, pogrzebałam w ustawieniach, zainstalowałam nowy licznik i tadaaam, nagle ilość wejść zgadzała się z tym co było na blogerze. Ufffffffff, odetchnęłam z ulgą, bo obawiałam się, że mi zniknie wszystko i zacznie się od zera ( podobnie jak narozrabiałam z flagami, zamiast zmienić ilość kolumn, żeby nie zajmowały pół strony, to wyzerowałam wszystko, z tym, że to było bez zdalnego sterowania ... a miałam takie fajne wizyty, niemal z wszystkich krajów świata, a na pewno z większości ) Ale GURU mnie uspokoiła, w końcu wie lepiej, stwierdziła - nie ma takiej opcji, za statystyki odpowiada Blogger, a nie licznik z mojej strony! Ciach, prach i w ten sposób liczba odsłon na liczniku = liczbie ze statystyk na blogerze i w sekundzie się podwoiła, teraz wszystko działa prawidłowo i nawet jak się okazało, moje obliczenia matematyczne, wcale daleko nie minęły się z prawdą. A swoją drogą, ciekawa jestem, czy ktoś to zauważył :) Przepraszam, niestety ominęła Was w ten sposób zabawa w łapanie licznika na 100 tyś, bo nagle z niespełna 80 tyś, zrobiło się ponad 155 tyś ... Nie wiem, czy kierowca chcący sprzedać swój samochód, byłby z takiego " obrotu sprawy " zadowolony, ale ja cieszę się bardzo, bardzo i bardzo Wam dziękuję, bo to Wasza zasługa, że do mnie zaglądacie i zostawiacie miłe słówko, a często i więcej. Dziękuję :)
Po tak długim wykładzie, pewnie zgłodnieliście ? No to zapraszam na kolejną wędlinkę .
Zrobiłam ją z udek kurczaka i zmielonego mięsa z łopatki. Do tradycyjnych przypraw dodałam paprykę, bo akurat gotuję kolejne sosy i po raz pierwszy płaską łyżeczkę cukru, o czym wcześniej nie pomyślałam. Jak widać, niezbyt się przyłożyłam do ubijania mięska, stąd wkradł się powietrzny bąbelek, to dowód na to, że jestem tylko człowiekiem, a wędlinka to wyrób własnych rąk. Po mimo dziury, jak w szwajcarskim serze, smakuje fantastycznie, a jak będzie smakować szyneczka z całego kawałka mięsa, to się okaże po wystudzeniu. Jak się okaże, to się pokaże, jak nie, to nie ;) No dobra, nie jestem @, jak nie wyjdzie, to też pokażę i powiem co było źle, żebyście mogli uniknąć tego błędu :)
Jeszcze na koniec wklejam propozycję od
TENI . Kuszą mnie te pomidory jak jasny gwint, przyznajcie, wyglądają przepysznie ! Dzięki koleżanko :)
I to by było na tyle. Żegnam Was smacznie i czym szybciej, bo od samego patrzenia już zgłodniałam, moje kubki smakowe już nie wytrzymują, przegrzały się jak receptory w starym telewizorze ;)
Życzę miłego odpoczynku w ten pierwszy wrześniowy weekend. Pozdrawiam i do zaś :)