sama sobie wszystko powywracałam. Znalazłam chwilę, aby się pobawić, widać głupieję od nadmiaru szczęścia, bo powinnam robić zupełnie coś innego, a powstała taka sobie kura domowa. W zasadzie to też miała powstać, ale mogła troszkę później ...
W Wenie nr 2/2011 ( galeria okładek TU ), był taki podobnie skonstruowany zajączek. Ja go sobie przerobiłam na kurkę, a teraz była potrzeba powtórzenia zabawy, więc jest. Z braku chęci biegania po wsi za czekoladowymi jajeczkami, do zdjęcia załapały się małe styropianowe.
Jakiś czas temu HANIA, poprosiła mnie o wykonanie dwóch takich zajączków, a że dziewczę cierpliwe ... ale powstał już jeden ! A tak nawiasem mam pozwolenie na bezterminowość wykonania i tego się będę trzymać ;) Dzięki Haniu :)
No i stało się, jak zajączek obejrzał zdjęcia, to poszedł ryczeć ...
no bo jak to tak,on ma takie wielkie serce ...
a tu ktoś mu zapomniał ogonka dorobić, a to łobuz !!! Ale kurka ( domowa ) mu wyjaśniła, że takie rzeczy się zdarzają, było małe miziu, miziu na pocieszenie ...
i od razu wrócił dobry humor ...
czego i Wam życzę. Pozdrawiam i do zaś :)
Wasza BB :)