Moje prace

Moje prace

wtorek, 21 czerwca 2016

Pewnego pięknego dnia ...


Moje dziecię trafiło w necie na cudną sukienkę, oczywiście ręcznie robioną. Cena dość powalająca, choć przyznam widziałam droższe i brzydsze. Ale, od czego jest mamusia ? Usłyszałam wtedy słowa, które
czule  pogłaskały moje serce. " Gdyby mi mamusia zrobiła taką, chyba poryczałabym się ze szczęścia " .  Nie wiem czy dziecię płakało, ale jest szczęśliwa i to dla mnie największa nagroda. Sesja w warunkach domowych, bo za zimno, lub leje, a  po pracy sami wiecie. Kto chce, to dojrzy prawdziwy urok nie tylko dziecięcia, ale i mojego dzieła. Zapraszam na sesję, bo nie wiem co wybrać, to wklejam wszystko. I już więcej nie kłapię w klawiaturę :)









































Kasiunia, jesteś cudna. Dzięki za sesję, ucałuj B :)

Jeśli kiedyś będzie sesja w plenerze, obiecuję się pochwalić :)
Wprawne oko dostrzegło w sukience białą zajawkę  z paru postów wcześniej. 
Ja jestem dumna ze swojego dzieła. Zawsze robię bardzo ściśle, a  tu musiałam wbrew swoim  zasadom robić luźno, gdyż wzór tego wymagał, z bawełny, grube szydełko, ale dałam radę. A Wam jak się podoba ?

A teraz pędzę pomóc biało - czerwonym, bo coś chłopaki mocno zmęczeni, niech chociaż dociągną ten wynik do końca ...  
Pozdrawiam i do zaś.  :)

niedziela, 19 czerwca 2016

Móóóójjjjjjj jest ten kawałek ogrodu ...



To taka mała zamiana słów znanej piosenki :)
Póki co, pokażę kolejną sówkę.  Zrobiłam ją jakiś czas temu, a teraz tylko prałam, bo dać to jedno, a  czy obdarowana potrafi sobie sama wyprać i prawidłowo usztywnić, to drugie ...













No a teraz wchodzimy do ogrodu, dosłownie wchodzimy, więc potrzebne nam odpowiednie obuwie  :)






Wiem, że nie Wszystkim takie cuda pasują, mi w takiej wersji się podobają, jedna para może być :)



























Tyle mi zostało, resztę skasował wspomniany nie tak dawno pies " ogrodnik " Tę namiastkę bronię jak lwica, narażając się na załamanie nerwowe, gdy wstaję rano, a tu pół rabatki mam zryte, ziemia rozwalona w koło, głównie  na chodniku, kwiaty skasowane, bo mu się akurat chciało akcje pod płotem odstawiać ...

A teraz zapowiadany balkon, jeszcze niedokończone malowanie barierki, ale to może potrwać ...
Widok na całe 10 m z jednej strony ...






i z drugiej.






Jakieś propozycje ciekawej aranżacji w zakresie moich możliwości i bez rujnacj portfela,  mile widziane. Z góry uprzedzam, skrzynek po jabłkach nie kupię, nie dam tyle pieniędzy ile kosztują + przesłanie, a za free nikt w  warzywinaku nie odda.

Pięknie dziękuję za poprzednie komentarze, cieplutko witam Nową obserwatorkę, pozdrawiam i do zaś :)

piątek, 17 czerwca 2016

Dziwny ptaszek :)


Wyszłam do ogrodu zabezpieczyć to,  co mógłby wiatr poprzewracać, bo gwizda zdrowo, pewnie halny, czuć ciepłą bryzę, na termometrze w cieniu 32 stopnie. Podeszłam z ciekawości do drzewa, które jakiś czas temu pokryło się spadziową mazią i oczom nie wierzę, zresztą spójrzcie sami.






Mówi mi,  że obawia się spaść na dół, to przyszedł z kolegą kwiatki w ogrodzie pooglądać,






bo on to w zasadzie wegetarianin i tych futerkowych nie jada,  nie cierpi, jak mu się te włoski między zęby dostają ;)










Później wprosił się na sesję fotograficzną ...


















Na koniec wpakował mi się z buciorami, znaczy się z pazurami do domciu, że to niby chce sobie selfie pstryknąć, a wiatr mu brwi rozwiewa. No to se zrobił ...





i tak mu się w domciu spodobało, że usadowił się z kumplem na półeczce i powiedział, że jest niekłopotliwy i nigdzie się stąd nie rusza ... przynajmniej na razie :)




I jak nie uznać go za zjawisko nadprzyrodzone  ?


I na tym koniec opowieści o dziwnym ptaszysku.
Dla ścisłości dodam, że oryginalny okaz został wyczajony na Pintereście o TU, więc jak by ktoś miał ochotę spróbować, nie trzeba będzie szukać :)

Pozdrawiam i do zaś :)

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Totalny miszmasz.


Pierwotnie post miał być zupełnie inny tematycznie, ale jest jak jest i dobrze, że w ogóle jest. Chroniczny brak czasu, to coś, na co cierpi większość z nas, do tego doszły ogrody, u mnie 13 arów,  to może i niedużo, ale zapewniam, jest co obrabiać. Co prawda pies, na którego co poniektórzy dowcipni mówią ogrodnik, skasował mi warzywnik, więc mam o tyle mniej plewienia, za to muszę biegać po każdą pierdołę do sklepu ...

Jako się rzekło czas ... zatem szybko prezentuję kolejny wysyp świeczników, miały być białe. Jak się okazuje,  wcale nie tak łatwo zrobić, by było na czym oko zatrzymać. Tak się prezentują wszystkie razem ...






i po kolei ...









ten mi szczególnie przypadł do gustu, bo szkło jest genialne :)






A tu już znane prawie Wszystkim,  słoiczki po jogurcikach w trzech odsłonach.















Część jest pryśnięta akrylem, część oklejona białym papierem ryżowym, a dwa pozostały w tle szklane.

W tak zwanym międzyczasie bawiłam się z truskawkami. Tutaj tylko parę słoiczków, chciałam pokazać,  jak cudnie udało mi się zachować kolor truskawkowy.






A tutaj prezentacja na lodach, widać wyraźnie jaki jest śliczny, prawda ? Cały sęk w czasie gotowania. Od zawrzenia 3 minuty Wcześniej zblendowałam, bo zależało mi na takim musie truskawkowym,  dobrym do wszystkiego :)






Chwalenia ciąg dalszy.
Wszyscy zapewne wiedzą,  co to jest Pinterest, ja też z niego korzystam. Parę dni temu, zamiast bajki na dobranoc, wchodzę sobie na Pindzia ( bo tak go w skrócie nazywam ) , a tutaj moje prace na samym szczycie, znaczy się spodobały i ktoś je sobie przypiął. Nawet to, że nie umiem robić zrzutu z ekranu i na dowód tego faktu,  po prostu pstryknęłam fotkę, nie jest mi w stanie zepsuć humoru. Jak to niewiele człowiekowi potrzeba do szczęścia  :)






Na koniec pięknie dziękuję za to, że jeszcze do mnie zaglądacie. Stawiam kubek kawy ...






pozdrawiam Wszystkich cieplutko i do zaś :)

niedziela, 5 czerwca 2016

Bezpłciowo, czyli TUSAL - odsłona 6


Potrzebowałam jakiegoś szkła, żeby zrobić taki świecznik





Niedawno  nachodziłam się jak dziki osioł,  po różnych sklepach tzw. gospodarczych i nic. W końcu wpadłam na zwykłe spożywcze zakupy do Bożej krówki - dla niewtajemniczonych krzyżówkowa nazwa Biedronki, a tu obok jogurtu który potrzebowałam, stały sobie takie jogurciki, po dwa pakowane. Wsunęłam je ze smakiem, a ze słoiczków zrobiłam takie cóś, co powyżej się świeci, a poniżej w świetle dziennym :)






Czyli, najpierw kupujemy jogurcik w słoiczkach, który to smakołyk pałaszujemy między posiłkami, słoiczki myjemy, oklejamy papierem ryżowym,  na koniec doklejamy kawałek gipiury i sznureczka i mamy  takie ujęcie :)






A teraz ten bezpłciowy. Czemu tak mówię, bo nie miałam za bardzo ochoty na kombinacje z tym tam filutowym, to go tak postawiłam






zajrzałam do wnętrzności i tyle ...






A w ramach rekompensaty, zapraszam na mój balkon po metamorfozie, na szklaneczkę przepysznego koktajlu truskawkowego, według przepisu MARZENY z bloga http://www.kulinarnamaniusia.pl/






Powiecie koktajl, to koktajl, nic prostszego. Owszem, ale ten jest ciut inny, genialny z powodzeniem może zastąpić posiłek, niesamowicie smaczny i sycący, szczerze polecam :)










Balkonu mało, bo barierka jeszcze niedokończona i szczerze powiem,  tym razem tylko tyle chciałam pokazać. Przyjdzie czas na wrzucenie całych 10 metrów bieżących, ale jeszcze nie teraz :)

Na dziś tyle,  bo za niedługo , spadam na poprawiny wczorajszego wesela :)
Buziaki i do zaś :)

Ps. Co to było to białe, to następnym razem ...