Moje prace

Moje prace

niedziela, 26 lipca 2015

Jestem, jaka jestem, czyli prawie bez cenzury :)


Powiecie, że reklama mówi -  " Prawie - robi wielką różnicę " . Ja tam w reklamy nie wierzę, kieruję się tak zwanym zdrowym rozsądkiem, a prawie - w tym wypadku -  dotyczy ilości, a nie pokazanego obiektu :)

Wiem, to jest blog robótkowy, ale raz na rok,  pozwalam sobie na odrobinę prywaty i odstępuję od tej zasady, bo moja radość jest tak wielka, że muszę, po prostu muszę :)
Za mną tegoroczny wyjazd i choć inni by powiedzieli, że było zimno i lało, to ja powiem, że to  jest właśnie to, co tygryski lubią najbardziej :) No więc zaczynamy  wycieczkę do krainy gór, wody i troli.

Jak dobrze wstać, skoro świt ...





kubeczek kawy, duszkiem pić...






nim w górze tam, pogoda zmieni się ...






jak przejdzie deszcz, też jest dzień ...

Deszcz nie przeszedł, ale kto by się tym przejmował. Wybraliśmy się na wycieczkę, a raczej wspinaczkę.






Po drodze zrzucając poszczególne elementy garderoby, by na górze zionąć jak lokomotywa :)
Ostrożnie, po deszczu  ślisko, a tam ciut wysoko  !






To nic,  że teraz mam coś z części rowerowych ...






Dla takich widoków warto nawet zamienić się w dętkę  !






Do końca wyprawy humory nam dopisywały, w takim towarzystwie nie mogło być inaczej !






W drodze powrotnej z tego raju, wstąpiliśmy do krainy zabawek.
Do wtedy sądziłam, że to ja lubię się bawić ...







a tu proszę :)






Skoro " dziecko "  zostało we właściwym miejscu, ja zawarłam nowe, obiecujące znajomości ...






no, może ciut więcej, niż tylko znajomości  ;) 






A jeden, to nawet pozwolił mi usiąść na kolanach :)






Pewnego pięknego dnia, paniusia się wystroiła i poszliśmy na zakupy ...






Jednak najpierw udaliśmy się do portu, gdzie z braku innych wolnych miejsc, musieliśmy zaparkować ;)






Potem pożyczyłam od Merkurego czapeczkę, by w tempie błyskawicy przelecieć przez różniaste sklepy pełne " badziewia ",  które tylko mi przyniesie radość, ojjjjjj cuda, mówię Wam cuda :)






Czas na kawę ...







którą postawili mi ci dwaj przystojni młodzieńcy :)






No co za śmiech, jaka paniusia, tacy młodzieńcy :) :) :)

Innym razem, poszłam pokłonić się wiekom.
Na skałach są ślady zapisków wikingów,  sprzed kilku tysięcy lat.





Zmęczona,  z wrażenia usiadłam na chwilę ...






bo w jednej z pobliskich jaskiń,  zauważyłam jakieś dziwne plemię z epoki matriarchatu.






A ta gdzie się znów wybiera ?






AAAA już wszystko jasne. Wraz z całym plemieniem idą na górę. Jak przystało na przywódcę, Królowa Matka przodem :)






Gdzieś tak w połowie ...






i już na szczycie.






Może niezbyt wysoki, coś ponad 300 metrów, ale cała droga wspinaczkowa, to ok. 4 kilometry.






Korzystając z chwili, gdy inni byli zajęci podziwianiem panoramy miasta i okolicznych gór, poszłam zrobić wpis do pamiętnika, niestety, zostałam przyłapana i  już wszyscy wiedzą ...






no kurde, chyba mam przerąbane, co ja tam wypisywałam  ;)






A kto powiedział, że droga powrotna jest łatwiejsza ...






ten zdecydowanie był w błędzie.





Na zdjęciach nigdy nie widać całego klanu, bo zawsze ktoś musiał obsługiwać to dziwne czarne pudełko, które prawie nigdy nie robi zdjęć takich, jakie byśmy chcieli.  Więc znudzeni, nagraliśmy kilka filmów,  pod znajomo brzmiącymi skojarzeniami.


" Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz "







" Masterchef "






" O jednej takiej, co próbowała uruchomić śrubę okrętową "






" Miś "






" Titanic "






" Syrenka " ... niekoniecznie Warszawska :)






I na tym koniec wycieczki. Jeśli nie było ciekawie, to mam nadzieję choć ciut z humorkiem.
Dla mnie było cudnie. Kasiunia & Boris, Wielkie Dzięki, jesteście Kochani  :)

W tzw międzyczasie blogowej niebytności,  przybyły mi nowe obserwatorki, bardzo mi miło, zapraszam na dłużej, bywa ciekawiej, przynajmniej jeśli chodzi o stronę robótkową , zapewniam  :)
W wolnych chwilach, coś tam porobiłam, ale o tym innym razem.
Póki co spadam, bo tu jakieś elaboraty mi wyszły. Pozdrawiam  i do zaś :)



sobota, 11 lipca 2015

... i ślubuję Ci miłość ...


Każdy z nas słyszał te słowa, czy to na własnym ślubie, czy swoich  dzieci, może wnuków, a może tylko jako gość. Różnie je przeżywamy, na pewno serducho bije jak oszalałe, mniej lub mocniej, w zależności kim jesteśmy,  na  weselnej uroczystości. I właśnie ja ostatnio tak przeżywałam,  robiąc Młodą Parę. Po pierwsze - po raz pierwszy, po drugie - bardzo mi zależało, jak zawsze zresztą, ale jak coś się robi po raz pierwszy,  to jednak stres jest większy. Nie, nie jest to bezpośrednio dla mnie ( czyt. moich dzieci ), lecz kto mnie zna, to dobrze wie, że to i tak nie ma znaczenia, bo u mnie zawsze musi być "  perfettamente " .
W taki sposób powstali oni





W pierwszej kolejności powstała synowa ...






a tak prezentuje się z tyłu ...






z boczku ...






i z góry.






I jeszcze zbliżenie na radosną  buźkę :)






A tak prezentuje się osobisty syn mojej koleżanki. Gdy chciałam zrobić zdjęcie, to nawet słoneczko  jaśniej zaświeciło :)






Tak prezentuje się z tyłu ...






z boku ...






i z przodu .






I na koniec radosna buźka :)






Jak na dżentelmena przystało, a tradycji stało się zadość, po ślubie Pan Młody przeniósł swą żonę przez próg.






Potem zatańczyli swój pierwszy taniec.






Na koniec mała sesja fotograficzna,   na pamiątkę ...










W tym portret, by kiedyś móc wspominać,  jak to byli piękni i młodzi :)






Dawno nie brałam udziału w Danutkowych wyzwaniach. Właśnie mija rok, odkąd Artystki Kolorystki co miesiąc wykonują swe prace, przez ten czas powstały cuda, mówię Wam - CUDA !  I dlatego Danutka wymyśliła, że  w lipcu ,  każdy wybiera jeden z kolorów, jakie przewinęły się przez ten rok.





Spróbuję i ja rzucić Stefciowi moich czarno - białych. Młody ma mniej więcej 30 cm wzrostu, a Młoda 26 cm, ale może się Stefano nie udławi, szczególnie  drobnymi dodatkami kolorystycznymi :)
 A  Wam jak oni się podobają  :)

Opis Młodej Pary znalazłam w plikach jednej z grup na Fb , o  TU. Ciało ( baza ) jest wykonane prawie zgodnie z opisem, twarze, włosy,  sukienka młodej i sporo innych elementów, to moja  prywatna interpretacja. Póki co, młodzi zaprezentują się tylko na blogu, z obawy, że prawdziwa Młoda Para mogłaby przypadkiem odkryć na Fb sekret i po niespodziance ... A ja nie chciałam tak wybyć bez słowa, że to bąki zbijam, czy " cóś ".   Działam coś więcej, a co to będzie, to tak  coś pod koniec lipca się okaże.

Dziękuję za przemiłe komentarze pod słonecznikami, pełna rozpusta jak się czyta :)
Cieplutko witam Nową Obserwatorkę, bardzo mi miło :)
I to na tyle. W czwartek wybywam na parę dni, ale do tego czasu,  już nic nowego nie pokażę .
Zatem pozdrawiam i do zaś :)