"Jeżeli któregoś dnia ktoś zarzuci Ci, że Twoja praca nie jest profesjonalna, powiedz sobie, że Arkę Noego zbudowali amatorzy, a Titanica - profesjonaliści..."
Moje prace
poniedziałek, 31 sierpnia 2015
Wczoraj ... a dziś ...
Wczoraj, odbył się w naszej Gminie II Grill u Burmistrza. Fajna impreza, jak widać, już na stałe wpisuje się w kalendarz . Sprawdzając na stronie miasta, o której się zaczyna, dopiero wtedy doczytałam o konkursie, na wypieki i sosy. Na ciasto było za późno, ale sosy, czemu nie ? Szybciutko zrobiłam swoje specjały i myślę, jak nie będą smakować, to niech chociaż ładnie wyglądają :)
Na całość miałam niecałą godzinę, dlatego wykorzystałam wysupłane wcześniej różyczki, dorobiłam tylko odpowiedniej długości łańcuszek, z szarego płótna wycięłam kapturki i gotowe. Zresztą teraz jest w modzie, taka surowa elegancja. Tak prezentował się pierwszy,
a tak drugi.
Sosy zostały dostarczone do szanownej Komisji i znalazły się na stole, na scenie w parku miejskim, pośród tłumu ludzi, obok innych kandydatów, chętnych do udziału w tej zabawie. W odpowiednim czasie z publiczności zostały losowo wybrane osoby do degustacji, w różnym przekroju wiekowym i różnej płci. Na 40 możliwych punktów mój sosik dostał 32 i było to najwięcej, czyli wygrałam ! A oto moja nagroda :)
Wstążeczki znajdą się w pewnym miejscu, gdzie przechowuję takie różne sentymentalne, jak to niektórzy mówią badziewia ...
To było wczoraj, a dziś ?
Dziś zapraszam na swój balkon, na pyszną kawę. Od razu lepiej smakuje, a jak nie, to przynajmniej ładnie wygląda . Podejście zupełnie takie samo, jak przed konkursem, a ten wygląd, dzisiejsza kawa, zawdzięcza wczorajszej wygranej :)
A teraz pytanie, jak sądzicie, który z moich sosów wygrał ?
Miłego tygodnia Wszystkim. Pozdrawiam i do zaś :)
niedziela, 30 sierpnia 2015
Bez cienia wątpliwości !
W tym miesiącu Danutka zostawiła uchyloną furtkę, co by wszystkie mocno zapracowane, bądź wylegujące się na wakacyjnych leżakach leniwce, mogły też dostać się do sierpniowego ogródeczka i wziąć udział w zabawie. Przez skromność, pominę do której kategorii się zaliczam ;)
Widzę, że kolorek brzoskwiniowy, przysporzył moim blogowym koleżankom sporo problemów, no więc ja - Salomonowym wyjściem - wybrałam brzoskwinkę, która to raczej, chyba , na pewno ... jest w tym kolorze. Najpierw banerek
i już widać, że wybrałam opcję dokarmiania Stefanii.
Wzięłam brzoskwinki
właściwie to tylko dwie i zmajstrowałam sobie takiego przystojniaka :)
Natychmiast chciał mi odlecieć na drzewo, ale mu powiedziałam, że z takim ciężkim tyłkiem, to ja cię mogę co najwyżej wsadzić do koperku :)
Spojrzał na mnie dziwnie swymi wielkimi ślipkami ...
no ale ja tu rządzę, więc został zeżarty i tyle się z niego zostało :)
Bez cienia wątpliwości był w kolorze brzoskwiniowym i smakował jak pyszna dojrzała brzoskwinka, nawet mi " futerko " nie przeszkadzało. Takie to ja lubię i na tym się moje predyspozycje, co do koloru brzoskwiniowego kończą : )
Pięknie dziękuję i pędzę do Stefci, bo sierpień się kończy i do tego pora obiadowa, to pewnie głodna bidula ...
Na koniec chciałam się podzielić z Wami moim ostatnim odkryciem. A właściwie, odkrycie nie moje, ale dla mnie nowość. Moja najnowsza znajoma z FB Krysia, poleciła mi taką oto igłę do nawlekania koralików. Mało że poleciła, to jeszcze podzieliła się swoim stanem posiadania. Dzięki Wielkie :)
A że ja zwykłam się dzielić dobrem z innymi, to od razu rozpowszechniam. Nazwałabym ją igłą " dla ślepców ". Bez urazy i obrazy. Sama dziabałam tą nitką w nieskończoność, co by " se trafić " , a tutaj tadaaaaaaam ... igiełka się rozdziela na całej długości i słonia nawet można przeprowadzić na drugą stronę, a nie tylko samą trąbę ...
po tym zabiegu spokojnie nawlekamy koraliki pracując obojętnie w którą stronę, bo igła ma dwa ostre, końce, gotowe do pomocy .
I jak Wam się podoba taka informacja ?
Na dziś to tyle, dziękując za pochwały pod frywolnym kołnierzykiem, że o urodzie dziecięcia nie wspomnę, pozdrawiam Wszystkich przepysznie i do zaś :)
piątek, 28 sierpnia 2015
Kołnierzyk.
To będzie coś, co zajmie mi najbliższe dni, jeśli oczywiście uda mi się dziś skompletować potrzebne materiały. W poszukiwaniu i ustalaniu wzoru, dotarłam do tego, który robiłam jakiś czas temu. Zdjęcie mam tylko jedno byle jakie i w pomniejszeniu, ale natychmiast z pomocą pospieszyła mi córunia, jak sama mówi - szczęśliwa posiadaczka tegoż dzieła. Zatem dziś profesjonalna sesja na ludziu :)
I jeszcze w zbliżeniu, jak by ktoś chciał sobie rozliczyć ilości słupków, bo i sama nie pamiętam po ile robiłam. Trwały dyskusje, czy jest na właściwej stronie obfocony, ale co tam, prezentuje się superowo, przeszedł już nie jedno pranie i ma się całkiem dobrze. Dzięki Kasiunia & Boris za superowe zdjęcia, są perełką na moim blogu :)
W ramach wspomnień z wakacji, urządziłam sobie rabatkę w gumiakach. Przytargałam kiedyś do domciu, są w rozmiarze 41 i na co mi , jak na nikogo nie pasują :)
Oczywiście założenia były inne, ale stwierdziłam, że bardziej to ja się postaram w przyszłym sezonie, a teraz, to tylko na wariackich papierach, jak zresztą większość z tego, co ostatnio poczynam ;)
Dziękuję Wszystkim za wizyty i piękne komentarze. Na dziś to tyle, gnam do pasmanterii.
Pozdrawiam i do zaś :)
niedziela, 23 sierpnia 2015
Misz masz.
Właściwie to dziś jak w tytule - każde z innej beczki. Aktualnie kilka rzeczy na tapecie, jednak pokazać nie wszystko mogę, więc skrótowo, co by o sobie przypomnieć i nie wypaść z obiegu ;)
Zgłosiłam się do nauki makramy u Aishy - banerek w lewym górnym rogu - gdyby koś chciał dołączyć. Jak to ze mną bywa, robię, jak mam czas, więc dopiero tyle udało mi się opanować. Te żeberkowe czekają dalej, a przyznam, że podobają mi się najbardziej, więc chcę im poświęcić więcej czasu .
Znów maluję, obiecałam to pokazuję foczki
Każda ma na nosie piłkę niby plażową, które ja też muszę wymalować .
Mniej więcej tak to wygląda, ma jeszcze kółka, ale tego to już nie ja montuję. Odpowiedni system w trakcie jazdy powoduje, że ta piłeczka się kręci.
Wciąż eksperymentuję. Co prawda upały i okazyjne zaopatrzenie lodówki, trochę spowolniło moje zapędy, ale nie ma ten tego , dalej się robi. Dziś szyneczka z szynki wieprzowej z filetem drobiowym. Prawie dokładnie z przepisu DANUSI - Dziękuję :) Moja wyszła tak.
A co jest tylko prawie, a nie idealnie ? Sól morską zastąpiłam himalajską i nie zgadza się ilość składników. Gosiaczku, specjalnie dla Ciebie - waga wsadu 1,2 kg, waga po wyjęciu, bez powstałej galaretki 0,86 dag. Sporo ubyło, ale tak jest z każdym nie oszukanym wyrobem mięsnym i wiem co jem :)
W tak zwanym międzyczasie dziabnęłam sobie frywolitkową różyczkę, szczerze to moja pierwsza taka wykonana czółenkami ( wcześniej igła ) i powiem Wam, dziwne uczucie przy robieniu. Czemu ? Bo jak się człowiek nauczy robić prawidłowo KLIK,a później pół kółeczka musi robić nieprawidłowo, bez KLIK, to trzeba się nagimnastykować, żeby wyhamować :)
Mam w związku z nią pewien zamysł, tylko czy moja wyobraźnia nie minie się z rzeczywistością ? Zobaczymy.
Pięknie dziękuję za tak pozytywne komentarze pod studnią. Pozwólcie, że nie wyjaśnię, kto, kiedy i jak " pojechał po studni " , stało się i tyle. Chętnych zapraszam na mój mini kursik na FB, chyba że są chętni, to po powrocie osoby, dla której ona jest, zrobię i tutaj, , tylko wołać głośno poproszę !
A teraz spadam i już nie gadam. Pozdrawiam i do zaś :)
poniedziałek, 17 sierpnia 2015
A jednak się powtórzyła ...
Właściwie to chciałam zatytułować posta " A czemu nie ? " i tytuł ten byłby dwuznaczny. Po pierwsze - a czemu nie miałabym jej zrobić po raz drugi ? Niby dlatego, że ktoś po niej " pojechał równo " i teraz się nie odzywa ? Głupia sytuacja, ale trudno. A po drugie - dlaczego nie pokazać już dziś, a dopiero wtedy, jak wróci osoba, która go dostanie ? I tak teraz nie zobaczy, a jak wróci, przesyłka będzie już czekać. A poza tym, ja rzadko kiedy robię tak samo, jak inni :)
No to o czym mowa ? Jak widać na obrazkach - jest to " słynna " już studnia i gadać za wiele nie potrzeba, tak jak i wybierać zdjęć się nie dało, po prostu wklejam, co zrobiłam i już :)
Zostawiam wszystkie, choć z pozoru jakby niektóre się powtarzają, to może ktoś dostrzeże jakiś inny detal. Czym się różni ten obrazek od poprzedniego ? Więcej zieleni, więcej kwiatów, inne ptaki, inna studnia i tło mocniej pomalowane, jest niebo i zachodzące słońce.
Tydzień mam pracowity, co widać ...
No dobra, teraz szybciutko.
Gorąco witam Nowe obserwatorki, jak wiele to dla mnie znaczy, że tu trafiłyście, wiem tylko ja :)
Dziękuję za poprzednie komentarze :)
Pozdrawiam Wszystkich, do zaś i już nie gadam i spadam :)
AAAAAA i zapraszam na smacznego bloga DANUSI . Pyszne przepisy z szynkowara i nie tylko !!!
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
W dalszym ciągu ...
Edytowałam posta, a informację podaję na samej górze, aby Ci, którzy już tu zajrzeli, znaleźli ją też i nabrali większej ochoty ...
Tu jest dopiero pełna rozpusta, od wyboru do koloru, informację powtórzę,w kolejnym poście. Trafiłam na bloga DANUSI, w imieniu autorki zapraszam - wklejam dział z domowymi wyrobami
CO MI W DUSZY GRA
Nie będę się powtarzać, że upał i takie tam, wiadomo, przyjdzie jesień - deszcz, albo mgła, zima - zimno ... jak to mawiał mój profesor, jeszcze się taki nie narodził, co by każdemu dogodził, przyjmijmy sobie to do serca, sama zdycham, bo nie jestem ciepłolubem, ale czy narzekaniem coś zmienię :)
W ramach kontynuacji zabawy z szynkowarem, na niedzielę zrobiłam karczek. Specjalnie zważyłam wsad 1,22 kg, więc to co napisał producent, że na ok. 1,5 kg wsadu, to tak nie do końca się zgadza. Gdybym wpakowała tyle, to nie zamknęłabym tłoka ze sprężyną - to takie drobne spostrzeżenie.
Mięso zapeklowałam dołączoną mieszanką przyprawową, do tego czosnek, kminek, sól peklowa i himalajska - dałam dwie łyżki, a i tak usłyszałam od ślubnego - super, ale mało słona !!!
Czemu mnie to nie dziwi ??? Gotowy karczek wyglądał tak
Gosiu , specjalnie na Twoją prośbę, zważyłam po wyjęciu, jest 0,97 kg, znaczy się było :)
A teraz już z innej beczki.
Po zrobieniu bransoletki, zostało mi na tyle nawiniętych na czółenku nici, że dorobiłam kolczyki i teraz mam komplecik.
Skończyłam też zaczętą różową, melanżową, z fioletowymi koralikami.
Niezbyt widoczny ten melanż, uwierzcie, że on tam jest :)
Na tym chyba muszę zakończyć tydzień zabaw, czas brać się za coś konkretnego. Co to będzie ? Zobaczycie jak skończę :) Pozdrawiam i do zaś :)
Tu jest dopiero pełna rozpusta, od wyboru do koloru, informację powtórzę,w kolejnym poście. Trafiłam na bloga DANUSI, w imieniu autorki zapraszam - wklejam dział z domowymi wyrobami
CO MI W DUSZY GRA
Nie będę się powtarzać, że upał i takie tam, wiadomo, przyjdzie jesień - deszcz, albo mgła, zima - zimno ... jak to mawiał mój profesor, jeszcze się taki nie narodził, co by każdemu dogodził, przyjmijmy sobie to do serca, sama zdycham, bo nie jestem ciepłolubem, ale czy narzekaniem coś zmienię :)
W ramach kontynuacji zabawy z szynkowarem, na niedzielę zrobiłam karczek. Specjalnie zważyłam wsad 1,22 kg, więc to co napisał producent, że na ok. 1,5 kg wsadu, to tak nie do końca się zgadza. Gdybym wpakowała tyle, to nie zamknęłabym tłoka ze sprężyną - to takie drobne spostrzeżenie.
Mięso zapeklowałam dołączoną mieszanką przyprawową, do tego czosnek, kminek, sól peklowa i himalajska - dałam dwie łyżki, a i tak usłyszałam od ślubnego - super, ale mało słona !!!
Czemu mnie to nie dziwi ??? Gotowy karczek wyglądał tak
Gosiu , specjalnie na Twoją prośbę, zważyłam po wyjęciu, jest 0,97 kg, znaczy się było :)
A teraz już z innej beczki.
Po zrobieniu bransoletki, zostało mi na tyle nawiniętych na czółenku nici, że dorobiłam kolczyki i teraz mam komplecik.
Skończyłam też zaczętą różową, melanżową, z fioletowymi koralikami.
Niezbyt widoczny ten melanż, uwierzcie, że on tam jest :)
Na tym chyba muszę zakończyć tydzień zabaw, czas brać się za coś konkretnego. Co to będzie ? Zobaczycie jak skończę :) Pozdrawiam i do zaś :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)