Czasami dosiadam swojego rumaka i udaję się na wycieczkę, na którą dziś zapraszam i Was. A więc startujemy z domku ...
po chwili jesteśmy na mostku ...
jedna z wiejskich dróg ...
jeden z wiejskich chodników...
kolejna droga ...
dalej prowadzi wzdłuż torów ...
wyjeżdżamy na drogę główną ...
rondo ...
baza znanej wszystkim firmy kurierskiej ...
i znów wzdłuż torów ...
by w końcu dotrzeć do ...
jest to jedno z bardziej urokliwych miejsc w tym mocno ucywilizowanym rejonie. Jak widać na mapie, znajduje się tam sporo ścieżek rowerowych, najczęściej jeżdżę tą najdłuższą x 2.
Kilka zdjęć z grzbietu mojego rumaka.
I nagle z gąszczu wyłonił się ON, echhhhhhh
Gdybyś ty niedźwiedziu w mateczniku siedział,
nigdy byś się o kolonoskopii nie dowiedział ;)
Tak się złożyło, że w sierpniu w ferworze obowiązków, zagapiłam się z datą nowiu i obiecałam misiowi, że już jest wolny ... ale też tak się złożyło, że przy okazji zapisania się na CANDY , u prowadzącej tegoroczny TUSAL , dostałam odpowiedź, że to siła wyższa i może mi odpuścić, bo misio przecudnej urody i zasługuje na dalszą zabawę, tylko mam opublikować w sierpniu. Zatem jak widzicie przekupiłam go świeżutką biżuterią i poszło :)
A więc - na lewo beczki, na prawo beczki i koniec wycieczki, a przy okazji wiecie gdzie mieszkam, szału ni ma, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, prawda ? :)
Pozdrawiam i do zaś :)