Nie, to nie są słowa jednej ze świątecznych piosenek, nawiasem mówiąc bardzo pięknej i bardzo ją lubię. Jednak w minionym tygodniu, w związku z tym dniem, który właśnie się kończy i w związku z rocznicą o której mowa na końcu, wybrałam się w swoje rodzinne strony. Przy okazji chciałabym Wam pokazać, skąd pochodzę.
Blisko 500 km od mojego obecnego miejsca zamieszkania w województwie lubuskim, leżą Żary.
Ponieważ jechałam pociągiem, na początek powitał mnie dworzec kolejowy.
Tutaj nic się nie zmieniło, poza lekkim odmalowaniem holu stacyjnego, sam budynek powoli przedstawia obraz nędzy i rozpaczy. Fasada może jeszcze jako tako ale od strony peronów, żal patrzeć, zresztą jak na większość tego typu obiektów na trasie z Żar do Legnicy. Dewastacja, to jedyne najdelikatniejsze słowo, jakie mi przychodzi do głowy.
Po ok. 20 minutowym spacerze, oczom mym ukazała się kamienica, w której mieszkałam prawie od urodzenia, do dnia ślubu i wyprowadzki. Strzałeczką zaznaczyłam okno od mojego pokoju. Bo choć nie mieszkam tam już ponad 35 lat, to nadal jest MÓJ pokój.
Samo miasto jest bardzo stare. Zostało założone w roku 1030, a prawa miejskie otrzymało w roku 1260.
Tak wygląda Urząd Miasta i rynek wokół ratusza.
Stojąc plecami do ratuszowego wejścia, przed sobą mamy deptak. Szczerze powiem, że chyba mało kto wie, jaką nosi nazwę ta ulica, odkąd powstał, wszyscy mówią deptak.
Ponieważ zabudowa tutaj jest nieregularna, różna była szerokość ulicy i chodnika, co nawet jak na ówczesne czasy, było bardzo niebezpieczne, w niektórych miejscach chodnik miał niecałe 0,5 metra, a ruch na ulicy szaaaalony ;) Pamiętam sytuację, jak przyjechała do nas w odwiedziny ciocia z Pomorza, ze swoim bardzo niegrzecznym synkiem. W obawie o jego bezpieczeństwo, kupiła w " Drogerii " sznurek, zawiązała mu na plecach szelki i prowadziła łobuza na " smyczy ". Pomysł na zrobienie tam deptaka, był bardzo mądrym rozwiązaniem.
Tak wygląda jeden z kościołów. Pokazuję go, bo
choć różne były jego losy, to staraniem ówczesnego proboszcza , przeszedł z powrotem w posiadanie Parafii Rzymskokatolickiej i tak stał się moją parafią, to w nim braliśmy ślub :)
Tak wygląda plebania, budowana w swoim czasie z bezinteresowną ogromną pomocą mojego tatusia.
Wieża i budynki z lewej strony są zabytkowe, budynek z prawej jest stylizowany adekwatnie do epoki.
Uczciwie przyznam, że sporo się zmieniło w mieście, ale w wielu miejscach czas zatrzymał się, albo raczej cofnął. Kamienica naprzeciwko mojego domku jest z roku 1538. Teraz wygląda tak,
a za " moich czasów " mieszkała w nim między innymi moja ciocia i szkolny kolega mojego brata .
Pałac Promnitzów.
Pamiętam - znów użyję określenia " za moich czasów ", jak za pomocą helikoptera była stawiana potężna stalowa konstrukcja dachu . Przedsięwzięcie niesamowicie trudne technicznie, bowiem wymiary pałacu to ok. 30 x 34 metry. Dopiero za trzecim podejściem udało się prawidłowo ustawić. Cały czas teren był zabezpieczony przez wojsko, gdy helikopter latał z tym ładunkiem nad miastem, lub kołował nad pałacem. Sam budynek otoczony był fosą, której zachowaną część jeszcze pamiętam. Teraz już jej nie ma.
Obok stoi zamek Dewinów ( ten z wieżą ) .
Niestety, poza położeniem dachu na jednym i drugim obiekcie, przez 40 lat nie zrobiono nic, reszta popadła w całkowitą ruinę.
Na koniec jeszcze jeden, tym razem chyba śliczny widoczek, dość charakterystyczny dla miasta, bo często występował na widokówkach. Tym razem w jesiennej odsłonie.
Rzadko kiedy coś piszę o sobie, ale wyjątkowo dzień dziś taki, że nastraja do wspomnień .
Mój Tatuś zmarł 27 lat i 3 dni temu, dokładnie w dniu imienin mojego męża ...
Dojeżdżałam właśnie do Wrocławia, gdy zadzwonił telefon, córka miała wypadek ... na szczęście okazało się, że z nią wszystko w porządku, tylko auto rozbite. Ale zanim to do mnie dotarło, to łzy i nerwy zszarpane. I to też był jak przed laty, dzień imienin mojego męża ...
To nie była podróż sentymentalna. Szczerze powiem, że choć może miejscami wygląda nawet ładnie, to miasto nigdy mi się nie podobało, czułam do niego jakąś antypatię. Może to nie wina TEGO miasta, ale ja ogólnie zawsze chciałam na wieś. Budowałam więc tę swoją niechęć latami i chyba tak już mi zostało. Moje marzenie się spełniło, mam tę swoją wieś i choć teraz cywilizacja mocno wlazła mi do niej z buciorami, to jednak mimo wszystko nadal jest wieś i w mieście nie dałabym już rady funkcjonować, o czym przekonałam się podczas tej podróży.
Pozdrawiam tych co dotrwali do końca :)
Przeczytałam do końca z wielką ciekawością. Odkryłaś kawałek siebie. Ja nie mam az takich sentymentalnych podróży bo po prostu mieszkam w tym samym mieszkaniu praktycznie od urodzenia. Rzuciła mi się w oczy niesamowita pustka w Twoim rodzinnym mieście. Na deptaku nie ma wcale ludzi, na ryneczku pięknym zresztą, tez bezludnie.
OdpowiedzUsuńAle szkoda tych zaniedbanych kamieniczek i pałacu.
Bożenko nostalgicznie dziś u Ciebie, ale dzień dzisiejszy chyba do takich klimatów nastraja.
Mam nadzieję, że z córcią wszystko dobrze, zdrówka życzę
Pozdrawiam
Anulka wiesz, że dopiero jak napisałaś, zwróciłam na to uwagę ? Była godz ok 10, jak robiłam zdjęcia, pewnie część ludzi była w pracy, ale mimo wszystko z ciekawości zajrzałam w demografię i jest ujemny przyrost i ludzi ubyło. Po południu też tak pusto było, choć temperatury zachęcały do spacerów.
UsuńBuziaczki :)
Dobrze, że Twojej córce nic się nie stało...
OdpowiedzUsuńTwoje miasto ma swój klimat. Szkoda tylko, że tyle pięknych budynków niszczeje... W mojej Bydgoszczy też tak niestety jest...
Ps. Ja w sierpniu zaliczyłam podróż sentymentalną;))
Jest kilka miejsc, które lubię, a dokładnie to dwa, reszta robi przygnębiające wrażenie :(
UsuńMiasto było piękne, szkoda, że kolejni włodarze pominęli to i owo, bo zabytków macie mnóstwo.A to miłość Cię pogoniła Bożenko aż 500 kulometrów?
OdpowiedzUsuńDobrze, że kochasz to swoje nowe- stare już miejsce.
Było, choć ja od początku nie darzyłam go miłością :(
UsuńA ja cieszę się, ze już jesteś w domku, a taki wypad umocnił Cię w przekonaniu, gdzie jest Twoje miejsce.
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa ❤
Usuńto my krajanki ( byłyśmy;) ale Cię daleko wywiało:)
OdpowiedzUsuńco do wsi to zgadzam sie z Tobą w 100 %- ja w Bielsku wytrzymałam tylko rok, nie dla mnie takie życie
Pozdrawiam serdecznie
Ooo, a gdzie wcześniej mieszkałaś ? Wygląda na to, że wywiało nas z stamtąd w tym samym kierunku :)
UsuńBuziaki :)
Nieszczęścia chodzą parami, albo i lawiną Bożenko. Ja uwielbiam stare miasta, mają ciekawą architekturę i niepowtarzalny klimat. Stare budynki w Żarach są piękne, tylko dramatycznie zaniedbane i rozumiem Twoją niechęć. Ze mną było tak samo, nie mogłam patrzeć na swoje miasto, dopóki miało kiepskich gospodarzy. Nasz zabytkowy dworzec był celowo zniszczony (porobiono dziury w cegle klinkierowej, żeby się paskudny tynk trzymał.Po długotrwałym, trudnym remoncie z dumą mogę stwierdzić, że mamy najpiękniejszy dworzec w Polsce, na którym często pracują ekipy filmowe. Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńMasz rację Iwonko, dramatycznie to wszystko wygląda. Twój dworzec obejrzałam, nie wiem jak w środku, ale z zewnątrz robi wrażenie!
UsuńPozdrówka :)
Szkoda tego pięknego miasta. Gdyby o niego zadbano, to pewnie niejeden turysta z chęcią zawitałaby w jego progi.
OdpowiedzUsuńJa mój ukochany rodzinny Kraków opuszczałam nie tak ochoczo, jak Ty swoje Żary. Przez wiele lat codziennie obiecywałam sobie, że powrócę "na swoje miejsce", ale z czasem wrosłam w orawską ziemię i nawet uznano mnie za "krzoka", czyli takiego, co już jest "swój". Mam strój orawski i chustę góralską. Znalazłam tutaj swoje miejsce.
A kiedy idę na cmentarz, gdzie coraz więcej grobów ludzi, których znałam, to myślę sobie, że piękny z niego widok na Babią Górę i chyba "fajnie" w takim miejscu czekać na wieczność...
Ja też już jestem " krzok ", choć stroju krakowskiego jeszcze nie mam, ale tu się nie chodzi już tak tradycyjnie. Za to jak jeżdżę do Kalwarii to widzę przy dobrej pogodzie Babią i myślę wtedy, że gdzieś tam jesteś :)
UsuńCmok jak smok :)
Nie znam Twojego miasta, Bożenko. Szkoda, że nie było mi dane tam być. Szkoda również, że nie ma komu o nie zadbać. W Polsce mnóstwo pieniędzy wydaje się na mało ważne sprawy, a na zabytki brak funduszy. Ale cieszę się niezmiernie, że na wsi gdzie mieszkasz, znalazłaś swoje miejsce i stworzyłaś swój dom.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam serdeczne pozdrowienia w ten nostalgiczny czas:))
Wbrew pozorom miasto jest trochę znane, bo przez wiele lat odbywał się tam znany festiwal rockowy " Przystanek Woodstock ", często mający niechlubne recenzje, że narkotyki i takie tam. Moim zdaniem to nieprawda, margines jest wszędzie, nawet w najlepszym środowisku, a młodzież też potrafi się bawić. Miasto ożywało, niestety komuś to przeszkadzało.
UsuńMasz rację, czas mocno nostalgiczny.
Buźka:)
W Twoim mieście nie byłam ale mam rodzinę w Złotoryi i wiem,że długie lata za zachodzie nie budowano nowych domów,nie remontowano starych w obawie,że ziemie wrócą do Niemiec.Dopiero niedawno zaczęło się coś dziać:)Ja w swoim mieście mieszkam od urodzenia,zmieniłam tylko ulicę ale nie zamieniła bym go na żadne inne miejsce:)zawsze powtarzam,że jestem patriotką lokalną:)))pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, ale nie do końca. Żary wokół starego miasta mają nowe osiedla, nawiasem mówiąc paskudne klocki z epoki wielkiej płyty. Stare zakłady padły, słynne dywany i tkalnie, ale są też nowe, np. znane większości choćby z reklam Swiss Krono, produkujące panele podłogowe.
UsuńUściski :)
Wspaniała, sentymentalna podróż. Też mam takie dni, kiedy wspominam coś, co było "za moich czasów" :)
OdpowiedzUsuńPodróż nie była sentymentalna :)
UsuńUściski :)
Na zdjęciach miasto wydaje się być całkiem ładne, ale co innego widzieć je na zdjęciu, co innego tylko na chwilę tam pojechać i je pozwiedzać, a co innego w takim mieście mieszkać... Całe szczęście Bożenko kochana Ty znalazłaś już swoje miejsce na ziemi i tereny obok masz przepiękne, wiem bo byłam i podziwiałam :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia wiesz jakie są, nie wszystko widać z taką dokładnością jak gołym okiem.
UsuńDo szczęścia tutaj brakuje mi jakiejś wody, czegoś więcej niż brudnej Wisły.
Buziaczki :)
Już tak nie narzekaj:))Byłam parę razy w Żarach i bardzo mi się tam podobało:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNawet się zgadzam, zajrzeć i wyjechać, wrażenia nawet nawet. Jak pobędziesz dłużej, zmienisz zdanie.
UsuńUściski:)
umknął mi gdzieś Twój post, ale z wielkim uśmiechem go dziś przeczytałam :) nostalgiczny, lecz uświadomił mi, że kiedyś musiałyśmy być prawie sąsiadkami, ponieważ urodziłam się i pochodzę z ... Żagania :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytałam o Tobie. Nie dziwię się, że chciałaś na wieś, ale jak daleko od domu tę wieś znalazłaś! Najważniejsze, że to już Twoje miejsce i w nim czujesz się szczęśliwą.
OdpowiedzUsuńJa wyprowadziłam się tylko 20 km od mojego rodzinnego miasta i niestety co dzień do niego dojeżdżam:(
Pozdrawiam ciepło.