Moje prace

Moje prace

niedziela, 24 września 2017

Mało mnie ...


jednak coś udało mi się zrobić, to pokazuję. W zasadzie powinnam powiedzieć - konieczność mnie zmusiła, co nie oznacza, że nie miałam ochoty. Podpatrzone w sieci, zamówienie złożone, mamusia wykonała. Zamiast tradycyjnych kwiatków, taka forma życzeń i prezentu :)










Od siebie dodałam przeniesienie życzeń transferem na pudełko ( w podpatrzonym wzorze były wklejane ).






Małe zbliżenie.






Mi się taka niespodzianka bardzo podoba, a Wam ?

Kilka dni temu było " Święto lasu ", czyli moje urodziny. Pisałam już kiedyś, że tak uroczyście został ten dzień " ochrzczony " i tak już poszło, Wszyscy wtajemniczeni wiedzą o co chodzi :) Z tej to okazji  ANULKA przesłała mi przecudnej urody karteczkę i jeszcze cudniejszej urody zakładeczkę, że o życzeniach nie wspomnę, czym się chwalę.  Dzięki Kochana za pamięć :)







Drugą niespodziankę sprawiła mi DANUSIA. Obiecałam nie pokazywać, ale chociaż te robótkowe i przydasie, nie pasuje tak bez słowa, trza podziękować, bo radocha przeogromna,  a reszta zbyt osobista, do pokazania, wybaczcie.
Danuś, ogromne dzięki za całość :)






Ostatnie ulewy dały nieźle popalić, piwnica zalana, woda wchodzi gruntem, ale jakoś dajemy radę. Dziś choć na chwilę wyjrzało słoneczko, czyli jest nadzieja :)
Pozdrawiam Wszystkich cieplutko i do zaś :)
Wasza BB :)

sobota, 9 września 2017

Co robiłam, jak mnie nie było.


Jakiś czas temu, żeby nie powiedzieć,  że minęło  już kilka lat, spotykałyśmy się w klubie  na robótkach. Pewnego pięknego dnia robiłyśmy zajączki, takie zwykłe proste zajączki z kwadratów wydzierganych na drutach ( gdyby ktoś chciał wiedzieć, chodzi o takie jak na przykład TU ). Gdy już wszystkie były gotowe, jedna z kobitek  powiedziała - popatrzcie - wzór ten sam, a każdy zajączek inny. Na to druga - a jak to jest z ludźmi - robi się tak samo, a każde dziecko też wychodzi inne :)
Trzeba przyznać - niezwykle celna uwaga, a co ma piernik do wiatraka, to za chwilę.

Długo się zastanawiałam, co sobie zabrać na wyjazd, by się nie nudzić, gdy pogoda nie dopisze. Padło na szydełko. Spodobał mi  się misio, o ten TU i postanowiłam poprawić co nieco z tych byków co to nawaliłam,  a przede wszystkim wykonać z innej włóczki. Teraz wyszedł mi tak :)






Troszkę się rozkręciłam, więc zrobiłam jeszcze dwa,  ale że tak powiem - schemat ten sam, a każdy misio inny , popatrzcie i oceńcie same :)










Wzór na misia nie jest mój, niestety. Co prawda obiecałam, że nie wygadam, bo dostałam, ale w tak zwanym międzyczasie  sama trafiłam na dokładnie ten sam wzór, jest bezpłatny, więc nie będę jak ten pies ogrodnika, kto chce to proszę bardzo, schemacik jest TU . Od siebie dodałam misiaczkom brwi, inne oczka i ciut inne szaliki. W amigurumi staram się doszywać tylko to,  co konieczne, dlatego dziergam od stóp do głowy w całości, bez zszywania, jest mniej roboty i jest bezpieczniej dla dziecka, tak też zrobiłam misie. Wełna na wszystkie Art Yarn Jeans, tylko różne kolory, a wielkości wyszły inne i może nie widać na zdjęciu, ale grubości misiaczków też są inne. Wydaje mi się, że beżowa włóczka jest bardziej rozciągliwa. Tyle z uwag i podpowiedzi.










Tutaj w porównaniu do tego poprzedniego, który jest wydziergany z wełny Kotek.










Za wiele tego nie narobiłam, ale nie po to się wyjeżdża,  by szydełkować na ilość, prawda ?
A teraz moja mała prośba. Jeśli skorzystacie ze wzoru, który wkleiłam powyżej, pochwalcie się swoimi pracami, wklejając link do posta w komentarzu pod tym postem, chciałabym zobaczyć, jak to z tym schematem jest, niby ten sam, a misie wychodzą jakie ???

Jako notoryczny producent śmieci, dostałam fajny gadżet - swój własny kosz. Stoi sobie na biurku, gdzie najwięcej śmiecę :)






Porównanie wielkości - miś/ kosz  - miś gigant, czy kosz mini ?






Na koniec coś słodkiego. Całkiem niedawno mówiłam, że więcej nie piekę i dlatego ... powstał następny :)





Miłej niedzieli Wszystkim życzę. Pozdrawiam i do zaś :)

niedziela, 3 września 2017

Najpierw obowiązki, później przyjemności :)


Od kilku dni,  jestem już w domeczku, ogony takie że hej i nie wiadomo w co pazury wsadzić.
Było krótko, zimno i deszczowo, a to tygryski kochają najbardziej, więc nie narzekam, ale o tym za chwilkę, bo  jako się rzekło - najpierw obowiązki, choć akurat ten, jest bardzo miły, przynajmniej dla jednej z moich wiernych i dla mnie oczywiście też :)

Jakiś czas temu zadałam zagadkę - szczegóły  TU.
A oto rozwiązanie




Niezaprzeczalnie odpowiedź,  najbliższą prawidłowej wagi kocyka, podała ANIA, pieszczotliwie zwana przeze mnie Anulką. Gratuluję Ci Kochana i proszę o kontakt, celem ustalenia nagrody, bo doszłam do wniosku, że ona ma cieszyć, a nie tylko być. Wszystkim biorącym udział w zgadywance serdecznie dziękuję, może następnym razem będzie trafniej :)

A teraz chwila prywaty, czyli czas na przyjemności :)
W dniach 23 - 30 sierpnia byłam w miejscu, które jest przepiękne, dla mnie to taki raj na ziemi, takie 2 w 1, jeśli nie 3 w 1, bo morze, góry i temperatury. Pogoda była jak dla mnie fantastyczna 12 - 15 stopni, tylko deszcze przeszkadzały w jakimś dodatkowym szaleństwie, no i tuż przed wyjazdem zaraziłam się od prywatnego Mikusia małą grypą, więc szczekałam na swoich i kichałam jak mops.
Dobra, dość kłapania, teraz mała relacja.

Jedyny pogodny dzień - niedziela - od razu wykorzystana na wypad w mój ukochany zakątek, gdzie próbuję zaczarować słoneczko, by zostało na dłużej i pozwoliło nacieszyć się tym widokiem,






a jakby to pomogło, to do drzewa się nawet przywiążę ;)






Gdy udało nam się Panów zostawić z wędkami, poszłyśmy nad wodospad, miejscami było tak fajnie,






 ale dałam radę, nawet z pociągającym  nosem, pękam z dumy !






Już na dole,  to skakałam jak kozica ;)






W drodze powrotnej wpadłam do starego znajomego na soczystego buziaka :)






Tak się rozgrzałam, że kawka to już była prawie jak latem ,






jednak góry to góry i już  za chwilę trzeba było wskakiwać w kurteczkę, co szybko zrobiłam, by jeszcze moment  spędzić na pomoście, próbując co nieco wysupłać i jak najdłużej rozkoszować się tym rajem.






Na koniec " dziecko " poszło na podryw na huśtawki, podobno  najfajniejszych chłopaków to poznaje się w piaskownicy, lub własnie na huśtawkach :)






Jeszcze ostatni spacer po pomoście,






nostalgiczne spojrzenie,  wraz z córunią,  na zachodzące słońce, bo  za chwilę czas wracać...






Innego dnia w porcie, w deszczu.






Ciut przestało, więc nawiałam w poszukiwaniu starych znajomych ...






gdy ich znalazłam ...






natychmiast zjawił się mój Anioł Stróż i ... po zabawie ;)






Jeszcze jedna mała ucieczka, bo ja tu rządzę !






Królowa może być tylko jedna ;)






Kasiunia & Boris, było cudnie. Dziękujemy :)

Już dłużej Was nie zanudzam, ale po dwóch latach przerwy musicie mi wybaczyć, bo mam radochę,  jak małe dziecko. A czy coś udało mi się robótkowo, o tym w następnym poście .
Pozdrawiam i do zaś :)
Wasza BB :)