Moje prace

Moje prace

środa, 19 kwietnia 2017

Powiem szczerze ...


Jakiś czas temu,  koleżanka poprosiła mnie o zrobienie  dla swojej wnusi,  frywolitkowego wianka do Komunii. Przy okazji ukłon w stronę Tych, którzy trafnie odgadli,  co wyjdzie z supłanych kwiatuszków.
Kwiatki, kwiatkami, ale cała reszta to niezły hardkor, przynajmniej dla mnie.Więc raczej, chyba na pewno ...  nie dam się namówić,  na kolejny taki. Może kiedyś, dla bliskiej sercu osoby, ale za pieniądze nie ma szans. Są inni, którzy to robią szybciej i ładniej, a u mnie jest jak widać poniżej. Fotograf niezdecydowany, to wkleja jak leci  :)



































A jaka jest Wasza ocena ?

A teraz ciut prywaty.
W Święta Wielkanocne był chrzest mojego wnusia. Mama Chrzestna ( moja osobista córcia ), wpadła na pomysł zrobienia niespodzianki, jaką było uszycie literek z imieniem. Niestety dość późno, jednak byłoby prosto, gdyby nie niespodziewany telefon i w czwartek jadę na drugi koniec Polski. Skoro tak nagle,to wiadomo z jakiego powodu ...
Szybka myśl i napisałam do ALIWERO. Czasu było malutko, ale Alinka nie zastanawiała się ani chwili,  pozytywnie odpowiedziała na moją prośbę i dzięki temu, przedstawiam gotowe dzieło Alinki :)







Jeśli ktoś ma taką potrzebę, to ALIWERO  ma już " obcykane " te literki do perfekcji. Jeszcze raz dziękuję Alinko za Twoje szczere serduszko i wielką przysługę, jaką dla mnie zrobiłaś i jesteśmy w kontakcie :)

A to moje dzieło, prosty, ale za to smaczny i na pewno w 100 % jadalny  :)






Ponieważ nie złożyłam prawie nikomu życzeń świątecznych, zatem teraz życzę Wszystkim dużo zdrowia i wiele dobroci na całe " po świętach " :)
Pozdrawiam i do zaś :)
Wasza BB

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Słodki biznes.


Gdy jakiś czas temu,  jedna ze stacji telewizyjnych,  zaczęła emitować program pod takim tytułem, bardzo szybko stałam się jego fanką. Przecudne torty, wymyślne dekoracje,  bardzo mnie interesowały, tak od strony technicznej, jak i artystycznej. Do czasu ...

Kiedy biznes Baddiego zaczął się rozwijać w tempie ekspresowym, a firmowe torty rozrastały się, przestało mi się podobać. Bo dla mnie to nie tort, jeśli do jego zbudowania potrzebna jest pracownia stolarska, a więcej niż połowę wypełnienia gigantycznych przestrzeni stanowi niejadalny placek ryżowy. Tak naprawdę to on pewnie byłby zjadliwy, ale nie jest, bo jest to twarde lepkie ciasto i są nim oklejone różnego rodzaju deski, rury, płyty, zawiasy i tym podobne cuda i mechanizmy, więc tortem toto raczej nie jest. No ale dość krytyki, przejdźmy do konkretów :)

W tym miesiącu, ku mojemu zaskoczeniu  DANUTKA wymyśliła, że w tych  kreatywnych na " B "





( nazwa dalej mi nie pasi ),  mamy brać w obroty plastikowe butelki . I choć ostatnio omijam wszelkie zabawy, to w tej postanowiłam wziąć udział. Co prawda moja zabawa wisiała od paru dni na włosku, gdy to sama Szefowa przedstawiła prawie że ten sam pomysł, ale ... a nóż ... być może ... w związku ze związkiem jednak ... ktoś wykorzysta ?

Dobra, babciu streszczaj się. Co ma piernik do wiatraka, co ma słodki biznes do butelek i tak dalej.
Nie wszyscy z Was wiedzą, że dawno temu,  piekłam dość sporo tortów i innych ciast. Jak we wszystkim, w tym też  jestem samoukiem, ale w porównaniu do tortów ze Słodkiego Biznesu, moje były i są jadalne w 100 %. Wyjątek stanowił tort Komunijny. Jego kielich był/ jest wykonany na konstrukcji z butelek plastikowych. Sam pomysł nie był mój, ale przez lata go udoskonalałam i przerobiłam po swojemu.

Bierzemy dwie butelki ścinamy góry, a szyjkami łączymy - w moim przypadku na gorąco ( lekko podgrzane nad palnikiem )





Bierzemy jedno białko,






sypiemy cukier puder, więcej niż połowę opakowania,






dodajemy ocet






i miksujemy chwilę na najwyższych obrotach mikserem ( minuta dwie to góra ), masa ma mieć konsystencję nie cieknącą, utrzymującą kształt. W razie potrzeby dodać cukru, lub jak ktoś sypnął od razu za dużo, to dolać ciut octu.






Następnie dodać barwnik spożywczy - ja używam w proszku, więc masa nie staje się rzadka.






I teraz zaczyna się właściwa zabawa. Ja używam woreczka po mleku - jest wystarczająco mocny, a po użyciu nie trzeba myć, wystarczy wyrzucić :)






Po włożeniu masy do woreczka odciąć po skosie róg ( niezbyt duża dziura, zawsze można ciachnąć więcej )






I zaczynamy pokrywać butelki masą cukrową.










Ozdobny kancik.






Teraz z góry, żeby zakryć konstrukcję z butelek .











Bawimy się dalej,






i dalej, tu już pomagając sobie jakimś okrągłym - w moim przypadku końcem od wałka do ucierania ciasta. Gotowe :)






Jak widać,  masy cukrowej nie nakładamy do samej krawędzi podstawy, żeby można było łatwiej wbić go do tortu. Zapytacie - a do czego ocet ? Po odstawieniu kielicha na parę godzin, najlepiej do następnego dnia, ocet całkowicie ulotni się z masy, a do tego  spowoduje, że stanie się ona twarda.

Kto z Was pamięta takie cukrowe cuda z odpustu, kwiatki, kurczaczki, serduszka, jakby wyciskane szprycą ? Dokładnie tak samo smakuje ta masa cukrowa po stwardnieniu i jest w 100 % jadalna, jedynie konstrukcja kielicha nie jest zjadliwa, nad czym mocno ubolewam :(

A teraz finał.
Kielich wystarczy wypełnić kremem, wbić hostię ( zrobioną w podobny sposób jak kielich ), wierzch masy  posypać np.wiórkami kokosowymi. Pozostałe elementy dekoracji robię z takiej samej masy, tylko wyjmuję na stolnicę, dosypuję więcej cukru pudru i zagniatam jak ciasto na pierogi. Odrywam kawałek masy, tyle ile potrzebuję w danej chwili,  np. do wykonania kwiatka, a resztę chowam do woreczka foliowego, gdyż szybko twardnieje.
Musicie wybaczyć, kielich wykonany, ale nie piekłam specjalnie tortu, do finałowej prezentacji posiłkuję się zdjęciami tych, które  zrobiłam parę lat temu.






Różne bywały moje torty, te są akurat takie :)
I jak SZEFOWA, zaliczone ?
A Wam jak się podobają ?
Teraz pędzę do Stefana, niech się chłopak posili odrobinkę,  bo ostatnio nic tylko butelki i butelki ;)

Pozdrawiam i do zaś :)

EDYTOWANY
Zdjęcia po 20 godzinach, twarde, że spokojnie można trzymać w rękach





A po rozbiciu wygląda tak :)




Smacznego ;)

niedziela, 2 kwietnia 2017

Relacja z wystawy.


Prezentowane na niej prace - przepiękne. Kto ma choć odrobinę pojęcia o technice klockowej ten wie, że stworzenie takich dzieł, to mistrzostwo. Ogólnie mówiąc, wszystkie serwetki to prace twórczyń z Krakowa, pozostałe to typowa koronka Ślaska i wykonana przez śląskie koronczarki.
Dla mnie podwójna radość, wystawa to jedno, a spotkanie ze znajomymi, to drugie. Wśród wystawców, były uczestniczki jesiennych warsztatów z Domaniewic, na czele z instruktorką - Małgosią  Połubok.

A teraz dla Was obiecana fotorelacja. Najpierw śląski folder, a później w przypadkowej kolejności.
Paczta i podziwiajta :)















To mode dziewczę, to 11 letnia córka ELI, niesamowity talent koronkarski, osobiście wykonała koronki do chrzcielnego ubranka tego bobasa (w koszyczku ). Jesienią na  Międzynarodowym Konkursie Koronki Klockowej na Węgrzech,  otrzymała wyróżnienie za swoją pracę - etui na telefon.





























W gablotach trochę historii, stare klocki i inne ciekawostki z różnych stron świata.





































Tutaj niesamowite prace, z jednej strony zdjęcie autentycznego obiektu, z drugiej  wykonany koronką klockową, można powiedzieć obraz " malowany klockami ", coś niesamowitego !










Z racji wystawy, oprócz wspomnianych koleżanek z Domaniewic,  udało mi się spotkać z AGATKĄ i jeszcze jedną nie blogową koleżanką.   Jak to miło wiedzieć, że takich szalonych, zakręconych jak ja, jest więcej. Dzięki Wszystkim za spotkanie , a zaglądającym do mnie na bloga za wizytę.
Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia😁