... przynajmniej na tym blogu. I mogę powiedzieć, tak na 99 %, że raczej, chyba nie będzie. Ten 1 % pozostawiam na moment, kiedy będę się straszliwie nudzić, tak bardzo, że z tych nudów, złapię za igłę i sznureczek i zacznę znów obszywać koraliki, ale czy mi to grozi :)
Do rzeczy, bo czas ucieka.
Sierpniowym cyklicznym kolorkiem u Danutki, jest czarny. Zrobiłam bransoletkę soutache. Nie jest duża, bo takich nie lubię, coś na zasadzie zegarka :)
Może ktoś wcześniej zauważył, pobrałam banerek z zeberką, by później zmienić na łabądki, jednak pasiaczek wygrał i wróciłam do nieparzystokopytnych. Banerka na pasku bocznym już nie zmieniam, w poście wklejam jak należy, może mnie Danutka nie zlinczuje :)
Dla mnie kolor czarny, jest jednym z ulubionych. Traktuję go, jako uniwersalną barwę, pasującą do wszystkiego. Lubię czarne ubrania, co nie znaczy, że ubieram się na czarno, na przykład - sukienki czarnej nie posiadam. Natomiast mam kilka spodni, bluzek, spódnicę ( szt. 1 ), ze dwa swetry i 1 kurtkę. Jak gdzieś skomentowałam - czarne koty mogą mi nawet przelatywać przed samochodem, na dodatek 13, w piątek i mi to nie przeszkadza, w takie bajki nie wierzę :)
A wracając do mojej ansy na soutache, kiedyś zrobiłam - wymyślając sama taką formę tej techniki.
Szydełkiem wydziergałam sobie makramowy sznureczek, w kolorze jaki mi pasował i potraktowałam go jako soutachowy. Kolczyki dwustronne, mogły sobie swobodnie dyndać na uszach, nie strasząc podklejonym filcem. Taka forma bardziej mi odpowiada i przed nią się nie wzbraniam. Jak mi tylko czas pozwoli, to dziabnę kiedyś coś jeszcze, zwłaszcza, że ten komplet, wybył już dawno na prezent :)
Witam nową obserwatorkę, bardzo mi miło, że tu trafiłaś :)
I to by było na tyle. Dostajecie ode mnie wolne, do końca wakacji ... chyba, że coś się zmieni :)
Pozdrawiam i do zaś :)