Moje prace

Moje prace

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Tego jeszcze nie było ...



... przynajmniej na tym blogu. I mogę powiedzieć,  tak na 99 %, że raczej, chyba nie będzie. Ten 1 % pozostawiam na moment, kiedy będę się straszliwie nudzić, tak bardzo, że z tych nudów,  złapię za igłę i sznureczek i zacznę znów obszywać koraliki, ale czy mi to grozi :)
 Do rzeczy, bo czas ucieka.

Sierpniowym cyklicznym kolorkiem u Danutki,  jest  czarny. Zrobiłam bransoletkę soutache. Nie jest duża, bo takich nie lubię, coś na zasadzie zegarka :)



















Może ktoś wcześniej zauważył, pobrałam banerek z zeberką, by później zmienić na łabądki, jednak pasiaczek wygrał i wróciłam do nieparzystokopytnych. Banerka na pasku bocznym już nie zmieniam, w poście wklejam jak należy, może mnie Danutka nie zlinczuje :)







Dla mnie kolor czarny,  jest jednym z ulubionych. Traktuję go,  jako uniwersalną barwę, pasującą do wszystkiego. Lubię czarne ubrania, co nie znaczy, że ubieram się na czarno,  na przykład - sukienki czarnej nie posiadam. Natomiast mam kilka spodni, bluzek, spódnicę ( szt. 1 ), ze dwa swetry i 1 kurtkę. Jak gdzieś skomentowałam - czarne koty mogą mi nawet przelatywać przed samochodem, na dodatek 13, w piątek i  mi to nie  przeszkadza, w takie bajki nie wierzę  :)


A wracając do mojej ansy na soutache, kiedyś zrobiłam - wymyślając sama taką formę tej techniki.





Szydełkiem wydziergałam sobie  makramowy sznureczek, w kolorze jaki mi pasował i potraktowałam go jako soutachowy. Kolczyki dwustronne, mogły sobie swobodnie dyndać na uszach, nie strasząc podklejonym filcem. Taka forma bardziej mi odpowiada i przed nią się nie wzbraniam. Jak mi tylko czas pozwoli, to dziabnę kiedyś coś jeszcze, zwłaszcza, że ten komplet,  wybył już dawno na prezent  :)

Witam nową obserwatorkę, bardzo mi miło, że tu trafiłaś :)

I to by było na tyle. Dostajecie ode mnie wolne,  do końca wakacji ... chyba, że coś się zmieni :)
Pozdrawiam i do zaś :)



niedziela, 24 sierpnia 2014

Błyskawiczny kursik :)



Ponieważ pytacie o filtrowe różyczki, także drogą mailową, wychodząc na przeciw zapotrzebowaniom  i korzystając z chwili wolnego czasu, bo przede mną dwa dość zakręcone i pracowite tygodnie, więc zostawiam zadanie domowe, a w tym czasie, odetchniecie troszkę ode mnie :) Jeszcze tylko,  do końca sierpnia, muszę się uwinąć z czarnym, ale o tym w następnym poście. A teraz zapraszam - bajecznie prosta różyczka. U mnie wygląda to tak .


Potrzebujemy filtr do kawy (  papier, który ma ciekawą strukturę ) klej, cienie, nożyczki





Odcinamy od górnej krawędzi filtra, paseczki,  ok. 2 cm szerokości.






Z jednej strony cieniujemy, mocniej przy krawędzi. Nie trzeba tego robić zbyt dokładnie i tak jak  widać -  tylko troszkę, a poza tym,  im cieniowanie będzie bardziej nierówne, tym uzyskamy  ciekawszy efekt,  na kwiatku. Ja używam zwykłych cieni,  ze sklepu wszystko po ileś tam   :)






Zaczynamy zwijanie. Zagiąć z jednej strony,  róg paska,  do środka, pod kątem prostym - zauważyłam, że jak cieniowanie damy na zewnątrz, to więcej go wychodzi na kwiatku, a jak od wewnątrz, to kwiatek jest bardziej biały, no to ja daję na zewnątrz :)






Całe to zagięcie,  zawinąć " do pionu "






Następnie paseczek zaginamy na zewnątrz - jak na zdjęciu






i okręcamy tym co mieliśmy " w pionie " aż do krawędzi zagięcia






zagięcie się skończyło, znów odginamy pasek na  zewnątrz, starając się, by odcinki te nie były zbyt długie, najlepiej zaginać,  właśnie  pod kątem prostym






widoczek z góry






gdy różyczka ma taką wielkość,  jaką chcemy, odcinamy na prosto pasek






zaginamy pod spód i zaklejamy






Gotowe :)






Ameryki nie odkryłam . Na youtubie jest multum fajnych kursów,  na różyczki ze wstążeczki i robimy je dokładnie tak samo. Moja drobna  sugestia - robiąc te papierowe, nie ściskajcie zbyt mocno górnej krawędzi, papier to nie wstążka, raz zagięty,  nie powstanie i różyczki będą miały brzydkie płaskie płatki.
Z pozostałej, wąskiej części filtra innym razem zrobię kursik na te drugie różyczki, które były na karteczce dla Jadzi  :)

Pozdrawiam  i do zaś :)

sobota, 23 sierpnia 2014

Zaczerpnęłam świeżego ...



papieru ... ale zanim, to zrobiłam karteczkę.






Okazja - jak widać - 15 lecie, w tym wypadku ślubu. I gdy robiąc zdjęcie, spojrzałam na nią pod pewnym kątem , to coś mi się przestało podobać ...






troszkę pocieniowałam serduszko i od razu lepiej. Reszta zdjęć,  to potwierdza, tak przynajmniej myślę  :)
















A teraz wspomniany papier.
Już zdążyłam zapomnieć,  jaka to fajna zabawa. Co prawda dziecko ze zdziwieniem rozpoznało w niewymytym jeszcze osadzie na blenderze,  kawałki celulozy i gdy już miała zapytać, co to jest, zastała mnie w fazie suszenia - pytanie zbędne, skojarzenie jak najbardziej prawidłowe. A efekty " zbrodni " na domowym sprzęcie, przedstawiają się tak :)








Te ciemne cienie wokół - to  kawa, takie żółte płateczki -  mieszanka ziółek, czerwony margines, powstał z przyprawy - suszone pomidory z czosnkiem , rozmyte kropeczki powstały z herbaty malinowo coś tam, a brokat -  to brokat :)














Po lekkim podsuszeniu żelazkiem,  pozwoliłam im samodzielnie doschnąć, dzięki czemu troszkę się powyginały i będą stanowiły ciekawy podkład,  do jakiś tam kartek. Na razie,  nie  mam zielonego pojęcia do czego je zastosuję  :)

Gorąco witam nową obserwatorkę :)
Bardzo dziękuję,  za wszelkie pochwały Jadziowego prezentu. Za " dyspensę ",  jakiej mi udzieliliście, w związku z opóźnieniem,   postanowiłam spełnić marzenie jednej osoby, ogłaszając Candy . Data jest - jak widać, aby prezent dotarł spokojnie  na Święta. Od czasu do czasu przypomnę o nim, bo czas odległy, to żeby się nie zapodziało :)

Dziś,  to by było na tyle.
Gorąco Wszystkich pozdrawiam i do zaś :)

piątek, 22 sierpnia 2014

Komu, komu, bo idę do domu :)



Sami mnie natchnęliście, swoimi komentarzami, a ja po prostu nie mogę przejść obojętnie i chcę spełnić marzenie jednej osoby. Zdecydowana większość stwierdziła, że na TAKI prezent, można dłuuuugo czekać, zatem ogłaszam ...






no i sobie  poczekamy :)
Zapisy od dziś,  do 10 grudnia włącznie,  do godziny 24.  Do zgarnięcia podobna rodzina, ta jest w posiadaniu Jadzi i to ona jest autorką zdjęcia. Dzięki   :)
Zasady, jak przeważnie:

1. Komentarz pod zdjęciem, z wyrażeniem chęci przygarnięcia j/ w.
2. Osoby posiadające bloga pobierają banerek i wklejają na pasku bocznym.
3. Osoby bez bloga, zostawiają na siebie namiary.
4. Dopisanie się do listy obserwatorów mile widziane, choć nie jest to warunek konieczny :)
5. Wysyłka na terenie Polski, lub na podany adres w Pl.

Zabawa dla Wszystkich, zatem POWODZENIA !

Pozdrawiam i do zaś :)
Ps. Dopisuję po opublikowaniu - w tym poście,  nie będę odpowiadać na Wasze komentarze,  dla przejrzystości wpisów, żeby  kogoś,  przypadkowo nie pominąć  :)

czwartek, 21 sierpnia 2014

Dałam ciała !


Nie podoba mi się to powiedzenie, ale jak nazwać inaczej rzeczy po imieniu ? Już wyjaśniam, o co tym razem chodzi. Jakiś czas temu, moja koleżanka JADZIA miała okrągłe urodziny. Pech chciał, że nie zdążyłam na czas z prezentem, splot niezbyt sprzyjających okoliczności, sprawa się przeciągnęła  i ...  tak dotarło aż do dziś. Jednak, jak stwierdziła inna nasza wspólna koleżanka - prezenty na TĄ okazję można odbierać cały rok i tego się trzymajmy !

PP,  też nawaliła, priorytet szedł dłużej niż powinien, ale w końcu dotarło, więc pokazuję.
Na kiedyś wyrażoną prośbę/ marzenie  Jadzi , zrobiłam ...






osobno Maria,  z każdej strony ...


















a teraz Józef ...


















a do tego taka karteczka,  z kwiatkami,  które zrobiłam również z filtrów do kawy :)










Jak by ktoś chciał jeszcze z bliska,  rzucić okiem na kwiatuszki, to proszę.






I w minimalnie innym ujęciu, bo słoneczko trochę dawało czadu, prawie jak ja czasem :)






I na koniec wspólne ujęcie.






Dobrze, że zdjęcia zrobione przed wysłaniem, bo dzisiaj leje deszcz i plener byłby wykluczony. Z danych technicznych postaci, bo znów zmieniłam koncepcję - są  połączeniem 3 technik, kartonaż, filc i szydełko, do tego  Maria zmieniona kolorystycznie. Jak sądzicie, Jadzia nie będzie zawiedziona, po  długim oczekiwaniu ?

Witam nową obserwatorkę, cieszę się, że  do mnie trafiłaś, zapraszam na dłużej.
A Wam Wszystkim dziękuję za przemiłe komentarze, pozdrawiam i do zaś :)

środa, 20 sierpnia 2014

Nie wiem ...



... czy Beata  nie żartowała, ale po kolei ...

Jak wiecie, ostatnio eksperymentuję, może poza czymś, co już, a raczej dopiero skończyłam, ale PP,  tym razem się nie spisała, więc pokazać nie bardzo mogę. Żeby znów nie było, że nic się na blogu nie dzieje, wracamy do ćwiczeń. W poprzednich komentarzach Beatka słusznie zauważyła, że nie uwzględniłam opcji - " całe jajo ". Może to był żart, może poważna sugestia, w każdym razie według mnie,  to był strzał w 10 !!! A teraz uzasadnienie w obrazkach + moje skromne sugestie.

Tym razem na tapetę poszła ramka, wcześniej zapodkładowana farbą akrylową ścienną Domalux





Tak wygląda po wyschnięciu położona warstwa mieszanki jajecznej - całość pomieszana do połączenia żółtka z białkiem - jak widać - są przebłyski żółteczka.






Tutaj efekt,  po pociągnięciu mieszanką farb akrylowych,  różnego pochodzenia + pigment  , ciągniete pędzlem w jednym kierunku - maziania jajem -  i pozostawione samemu sobie  do wyschnięcia.






Dziś rano dalsza część eksperymentu, więc zdjęcia na mokro - pociągniete pędzlem w tym samym kierunku co nałożone " medium spękające "  :)






Tak samo - tylko prostopadle.






A tu efekt końcowy - niespodzianka - zdjęcia odwrotnie bo mi się poprzestawiały - powiedzmy, że to tak specjalnie, bo  trzeba czytać, ze zrozumieniem tekstu ;)

Efekt spękań przy prostopadłym nałożeniu wierzchniej warstwy farby i - UWAGA - suszeniu suszarką.






Efekt spękań, przy równoległym nałożeniu wierzchniej warstwy i tak samo - suszareczka w ruch :)






Podsumowanie.
Jeśli chcemy uzyskać duże pęknięcia - samo żółtko.
Jeśli chcemy delikatne pęknięcia podłużne - całe jajo -  pomieszane żółtko z białkiem i zachowany kierunek nakładania farb.
Jeśli chcemy spękania drobne nieregularne - całe jajo - pomieszane żółtko z białkiem - zmiana kierunku nakładania farb + szybkie suszenie = ostre słońce lub suszarka. Tyle ode mnie :)


A teraz inny eksperyment. Ale najpierw mała historyjka.

Normalnie pijam kawę,  tzw po Turecku, czyli fusy w szklance, osad na zębach ;) Będąc na wyjeździe, przez 3 dni,  nie było takiej możliwości, więc musiałam się zadowolić  kawą z ekspresu. A że ja sobie nie odpuszczam każdej okazji,  do zbierania różności,  to zobaczywszy filtr do kawy oczywiście musiałam go przygarnąć. I gdy się tak suszył, wymyty, ale cudnie wybabrany kawą, jeden z domowników zapytał, do czego to ma służyć ? Po krótkich wyjaśnieniach, usłyszałam, że może mi dać dużo takich - czystych - więc ja na to, że właśnie o to chodzi, że one nie mają być czyste - szybka odpowiedz - to je możemy w łazience wybrudzić :)

Dobra, teraz przedstawiam pierwsze kwiatki z filtrów do kawy - zapewniam wybrudzone kawą - z " tych " filtrów, które sobie  przywiozłam z wakacji :)






Na dziś tyle. Obowiązki wzywają, więc już nie gadam i spadam.
Buziaki i do zaś, czyli do jutra  :)