Moje prace

Moje prace

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Jedziemy na wycieczkę ... i TUSAL 2016 - odsłona 8


Czasami dosiadam swojego rumaka i udaję się na wycieczkę, na którą dziś zapraszam i Was.  A więc startujemy z domku ...





po chwili jesteśmy na mostku ...






jedna z wiejskich dróg ...






jeden z wiejskich chodników...







kolejna droga ...





dalej prowadzi wzdłuż torów ...





wyjeżdżamy na drogę główną ...





rondo ...






baza znanej wszystkim firmy kurierskiej ...






i znów wzdłuż torów ...






by w końcu dotrzeć do ...





jest to  jedno z bardziej urokliwych miejsc w tym mocno ucywilizowanym rejonie. Jak widać na mapie, znajduje się tam  sporo ścieżek rowerowych, najczęściej jeżdżę tą najdłuższą x 2.  
Kilka zdjęć z grzbietu mojego rumaka. 


























I nagle z gąszczu wyłonił się ON, echhhhhhh

Gdybyś ty niedźwiedziu w mateczniku siedział,
nigdy byś się o kolonoskopii nie dowiedział  ;)






Tak się złożyło, że w sierpniu  w ferworze obowiązków,  zagapiłam się z datą nowiu i obiecałam misiowi, że już jest wolny ... ale też tak się złożyło, że przy okazji zapisania się na CANDY  ,  u prowadzącej tegoroczny TUSAL ,  dostałam odpowiedź, że to siła wyższa i może mi odpuścić, bo misio przecudnej urody i zasługuje na dalszą zabawę, tylko mam opublikować w sierpniu. Zatem jak widzicie przekupiłam go świeżutką biżuterią i poszło :)






A więc - na lewo beczki, na prawo beczki i koniec wycieczki, a przy okazji wiecie gdzie mieszkam, szału ni ma, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, prawda ?   :)
Pozdrawiam i do zaś :)

niedziela, 28 sierpnia 2016

ZZzzzaszalałam :)


Na początek mała anegdotka.
Mąż mojej znajomej ma specyficzny humorek, a do tego ciut się jąka. Kiedyś spotkałam ich w sklepie, podczas zakupu wędlin. Znajoma pyta - tata - ile weźmiemy tej szyneczki, 10 dag, czy 15 ?
- A weź 15, zzzzzzzzaszalejemy :)

I tak już zostało,  w ten sposób,  wypowiadamy to słowo, chcąc podkreślić oryginalność szaleństwa. A że myślę, to moje nocne,  wyszło zdecydowanie oryginalnie, to chyba nie ulega wątpliwości, prawda ?






W okresie przed blogowym bawiłam się biżuterią. Moje zapasy są jeszcze całkiem całkiem, stąd jak zaczęłam, to stwierdziłam, że takie bransoletki zawsze SIE przydadzą, więc machnę parę sztuk więcej,  a co :)





Jedna z siatek jubilerskich była węższa, więc zrobiłam taką podwójną.






Pozostałe są zwykłe, ale każda z nich ma inną zawieszkę, jednak widzę, że zdecydowanie brak mi drobnych błyszczących koralików. Parę z nich  w zbliżeniu.










I to by było na tyle w kwestii szaleństwa.
A teraz dla Tych, co by chcieli rzucić okiem, a z różnych powodów nie mogą.
Całe 4 strony - kurs na kapturki.






Moje zdjęcie to pierwsze, jakie miałam na blogu w chwili jego założenia - wybór mojej najstarszej córki, a najstarszych trzeba się słuchać, prawda :)






Jako że dziś niedziela, więc ciut słodkości, zwłaszcza tych zdrowych,  nie zaszkodzi.  Polecam przepyszne trufle od ELI  z bloga " Dieta moja pasja ". Zero roboty, a niebo w gębie !






Zresztą nie tylko tym przepisem Ela zachwyca, potrafi w kuchni czynić cuda. Niby nam się wydaje, że potrafimy gotować, a jednak warto zajrzeć do Tych, co robią to inaczej. Ja wsiąkłam, jak woda w gąbeczkę. Dzięki i pozdrawiam Eluś  :)

Na koniec niskie ukłony za tak gorące przyjęcie mojego zegara. Fakt, może odmierzać czas, lub ozdabiać. W moim przypadku teraz robi to drugie, nocne tykanie doprowadzało mnie do szału, zatem wyjęłam mu z d *** bateryjkę i teraz se tylko wisi ...

Buziaczki i do zaś :)

wtorek, 23 sierpnia 2016

Uważajcie, co piszecie !


Jak wielka jest siła słowa, zwłaszcza pisanego, chyba nie muszę przekonywać, nigdy bowiem nie wiadomo, co jakiemuś szalonemu czytelnikowi strzeli do głowy. Tak było i ze mną. Gdy kiedyś napisałam pochwały na temat frywolitki, w odpowiedzi dostałam, że to tylko kwestia czasu, jak sama zacznę wymyślać własne wzory.Tę uwagę wzięłam sobie głęboko do serca i to bardzo dosłownie, zatem prezentuję wymysły szalonego czytelnika :)






Jest frywolitka, własny wzór i jest czas. Chwilę to trwało zanim powstał, bo ja uwielbiam sobie komplikować. Zaczęłam pracę od zewnątrz, wiedziałam dokładnie jak ma wyglądać. Chciałam mieć zegar, a nie serwetkę na ścianie. Musiał więc spełniać kanony tradycyjnego zegara. Skoro nie ma cyfr, to godziny muszą być wyraźnie zaznaczone i muszą znajdować się na właściwym sobie miejscu tak, aby patrzący nie miał wątpliwości,  która jest , a do tego  wielkość cyferblatu,  musi być adekwatna do długości wskazówek. Dopiero do tego,  dorabiałam resztę, co jest bardziej kłopotliwe ...






Zgadnie ktoś ile wynosi średnica tarczy ?
To nie zagadka i nagrodą nie będzie widoczny na zdjęciu zegar, odpowiedź znajdziecie na dole posta .
Kilka pomocnych zbliżeń :)






















Powiem mało skromnie zegar prezentuje się świetnie, byłby niewątpliwą dekoracją do klimatycznych wnętrz, gdzie stoją stylowe meble, lub pastelowe dekoracje. Niestety ani jednego, ani drugiego u mnie  nie uświadczysz , więc póki co powisi pewnie parę dni, a później SIE zobaczy ;)


A teraz zaległości.
W ramach prywatnych konszachtów z LIDZIUNIĄ, w świecie blogowym znaną jako Czarna Dama, dostałam między innymi przecudnej urody cosia, zdjęcie wcale nie oddaje uroku !






Lidzia w obawie, że mogę nie nosić broszek - całkiem słuszna obawa :) ,  przesłała mi " gołego " , do prywatnej aranżacji. Pomysł zrodził się natychmiast i miałam zamiar zaskoczyć Was gotowym wykorzystaniem onego, jednak bliżej mi do wybrukowania piekła, niż do realizacji pomysłu. No wiecie jak to jest z tymi chęciami ... Zatem dziękuję przecudnie i odsyłam Was do Lidzi, bo właśnie umieściła kursik jak takiego sobie wyprodukować, o właśnie TU  :) :) :)


Drugą osóbką, której serdecznie dziękuję,  jest Mama Lideczki, nasza KRYSIA.
Zaskoczenie i pełna niespodzianka - dostałam takie słodkości. Krysiu, dziękuję bardzo, bardzo :)





Za pośrednictwem Lidzi, przekazałam parę drobiazgów, między innymi miodek z mniszka. Kiedyś bowiem w komentarzu Krysia mi napisała, że jeszcze nigdy takiego miodku nie jadła ...  I tu wracamy do początku treści posta - uważajcie co piszecie ... może się spełni  !

Na koniec pięknie dziękuję Wszystkim za przecudne komentarze pod moimi kapturkami. Robią furorę i tego się trzymajmy :)

Pozdrawiam i do zaś :)

Ps. Prawidłowa odpowiedź. Średnica tarczy zegara wynosi  20 cm.

piątek, 12 sierpnia 2016

Tajny projekt,


który od dziś już nie jest tajny. W zasadzie nikt mnie do tajności nie zobowiązywał, poza mną samą, ale ja sama dla siebie jestem gorsza,  od najgorszego krytyka i zobowiązania :)

Do rzeczy.
W tak zwanym międzyczasie miałam przyjemność współpracować z czasopismem robótkowym  CRAFTY , którego wydawcą jest BURDA.  Z tej współpracy powstał  artykuł,  wraz z kursem,  na moje słoiczkowe kapturki. W gazecie jest inne zdjęcie główne, więc tu dla odmiany zaserwuję takie










A teraz po kolei


















Sporo dobrego wyczytałam na blogach  o tym czasopiśmie, tym bardziej jestem dumna, że to " oni " znaleźli mnie, a nie ja ich. Najnowszy numer,  zawierający między innymi i moje prace,  wraz z ich opisem krok po kroku i krótką prezentacją mojej osoby,  do nabycia od dzisiaj . Jeśli macie ochotę,  to zapraszam do kiosków, bądź Empiku :)
Dodam tylko, że kapturki stały się prezentem dla wygrywającej mój mini konkurs,  o właśnie TEN .

Przed nami weekend, może pokusicie się o upieczenie takiej tarty, baza to ciasto podawane w przepisie na ciasteczka maślane, zawartość jak widać - borówki z malinami zalane masą ze śmietany i białej czekolady. Bomba kaloryczna ...






 więc może w wersji z galaretką ...






A może wystarczą zwykłe drożdżówki z serem ?






Wybór należy do Was :)

Zatem po rozwiązaniu kolejnej zagadki,  pozdrawiam Was cieplutko, bo drastycznie spadła nam temperatura, dziś w nocy było tylko 6 stopni, ale tygryski to lubią najbardziej :)
Już nie gadam i spadam. Do zaś Kochani :)

Ps. Serdecznie dziękuję za wszystkie życzenia pod adresem młodych, nie przekażę, sami sobie przeczytali :)

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Teściowo Ty stary rowerze ...


Dziś, pierwsza zagadka,  jest rozwiązana. Moja  blogowa absencja spowodowana była między innymi ślubem córki. Odbył się w minioną sobotę i w ten oto piękny sposób, zostałam czyjąś teściową. Jestem na tyle dowcipną , elastyczną i reformowalną osobą, że nawet jeśli usłyszę tekst tej piosenki, to pośpiewam sobie razem z zięciem , a co, wolno mi  :)

A na razie, pokażę dwie karteczki,  jakie zrobiłam na tę okoliczność.





Córka kocha minimalizm, starałam się więc wykorzystując zaledwie parę elementów i strukturę papieru.






Druga nawiązuje do serduszek, jakie użyłam do zaproszeń.






A do tego kwiatuszki z ostatnio nabytego wykrojnika.






Żeby nie było jak wszędzie, młodzi wymyślili takie buteleczki, które dostała każda zaproszona osoba. W środku eliksir miłości w postaci osobiście robionej cytrynówki ... osobiście przeze mnie :)






Gdyby były wątpliwości, jest jak widać :)






No to zdrówko i na dziś to tyle. Fotek ze ślubu nie będzie, nie mam pozwolenia, a żebym była na którejś tylko sama, to jakoś nie wlazłam w kadr :)

Następny wpis, będzie rozwiązaniem kolejnej zagadki. Nie mogę zdradzić przed dniem publikacji, a będzie to 12 sierpnia ...

Dziękuję za cierpliwość. Pozdrawiam i do zaś Kochani .  :) :) :)