... i teraz się zastanawiam kto bardziej - ona, czy ja ? Zacznę od początku.
Wróciłam z mocnym postanowieniem zmian. I nie wiem, jak to się dzieje. Jak nas boli ząb, to nagle we wszystkich gazetach, programach, coś mówią o zębach. Podobnie było tym razem. No nie, nie boli mnie ząb, na szczęście, tylko gdzie nie spojrzałam to zdrowie odżywianie, dieta i takie tam. Weszłam na blogi, a tu pojawił się świeżutki wpis u TENI. Pomyślałam - w sam raz coś dla mnie. Koniec bólu żołądka, niestrawności i innych sensacji, chcę go mieć !
Zanim przejdę do sedna, to mała historyjka wspomnieniowa, choć zdecydowanie w innym temacie. Jednak ile razy używam zwrotu " chcę go mieć ", od razu się pojawia.
Dawno temu, gdy reklam było tak niewiele, że oglądane były na równi z atrakcyjnym filmem, pojawiła się taka z CASIO i CITIZEN. Moje dziecko tak bardzo zaintrygowała, że pewnej nocy, zaczęła płakać, dosłownie ryczeć i wołać, " Ja teś chcie mieć Casio i Citizen " i tak do znudzenia. W końcu tatuś nie wytrzymał i pyta, a co to jest, to już jej kupie tylko nie płacz i powiedz co to jest. Na co szczęśliwe dziecko mówi - " nie wiem, ale chcie to mieć " :)
Ja doskonale wiedziałam " cio to jest ", a mowa o takim ustrojstwie
O swojsko brzmiącej nazwie - szynkowar.
Proste jak budowa cepa, prościej się nie da. Kupiłam zestaw z termometrem, małym zapasem woreczków, przyprawą i saletrą ( których póki co nie użyłam ).
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym natychmiast nie spróbowała. I tu się kłania przenośnia w gorącej wodzie kąpana, która się tyczy mojej osoby :)
Ponieważ przesyłkę odebrałam z paczkomatu w niedzielę, to na pierwszą próbę poszedł stan posiadania zamrażarki i kuchennych zasobów przyprawowych. Udka i filet z kurczaka, do tego dodałam sól peklową, pieprz czerwony, czosnek niedźwiedzi, czerwoną słodką paprykę, żelatynę i 1/3 szklanki wody. Nie powiem, że wszystko dawałam " na oko ", bo szkoda mi moich oczu, daję prosto na miskę z pominięciem oka :)
Teraz widzę, że również pominęłam, jakże cenne, fotografie z toku przygotowań, ale co tam, mam mega inteligentnych czytelników :) Filet pocięłam w grube kwadraty tak 3 x 3 cm, udka oczywiście wydrylowałam z kości, posiekałam ciut drobniej, wszystko razem wymieszałam, wraz z przyprawami, aż do uzyskania kleistości . Wyłożyłam woreczkiem wnętrze szynkowara ( ułatwia wyjmowanie ), szczelnie wypełniłam mięskiem, zakręciłam ( nie zawiązujemy, żeby ewentualnie chcące się wydostać płyny miały na to miejsce ), zamknęłam i do lodówy. Rano napełniłam wysoki garnek wodą, na dno włożyłam talerzyk ( z braku innego cuda ), na to postawiłam szynkowar. Poziom wody ma sięgać poziomowi mięsa w szynkowarze. Parzyłam 1,5 godziny, licząc od momentu uzyskania temperatury wody 80 stopni, którą należy cały czas utrzymywać - optymalna temperatura parzenia dla tego rodzaju mięska. Po schłodzeniu i paru godzinach w lodówce, moja pierwsza wędlinka :)
Na następny dzień, Pan zeserwował sobie boczuś. U mnie wersja z czosnkiem, kminkiem, ziele angielskie, liść laurowy, biały i czarny pieprz, oczywiście sól peklowa i dodałam sól himalajską ( zdecydowanie bardziej słona , a mój mąż, jako mieszkaniec powiatu wielickiego, chyba najpierw ślubował soli ... Tutaj temperatura parzenia ciut wyższa, między 85 - 90 stopni ... A rano taaadaam !
Kolejna próba, to szyneczka z mięska gulaszowego indyczego ( pokrojone w grubą kostkę ) z mieloną łopatką . Gotowa, bardziej wygląda na mielonkę. Zestaw przypraw podobny + czosnek i czarnuszka.
Zapewniam, wszystko wygląda i smakuje wybornie, a jak pachnie !!! Roboty mało, z grubsza pokroić, pomieszać napakować i tylko czas oczekiwania ciut wydłuża proces. W każdym razie, ja jestem zachwycona, żołądek nie zgłasza pretensji, mój ślubny także, a to wcale nie takie proste, kto zna ten wie :)
Żegnam Was zatem smacznie, a przede wszystkim zdrowo !
Pozdrawiam i do zaś :)
EDYTOWANE, na prośbę Anulki :)
Mój szynkowar nabyłam na Allegro, nie podam aukcji, chyba że dostanę za reklamę ;)
Producent BIOWIN, jest dość solidny, jak za cenę wraz z przesłaniem i tym co wymieniłam na początku - niespełna 70 zł ( chyba 67 z groszami, wyrzuciłam rachunek ), na 1,5 kg wsadu mięsnego. Można kupić większe i droższe, ale po co ? :)
Twoje wyroby wygladaja ogromnie apetycznie i masz 100 % miesa i przyprawy zamiast wszelkiego rodzaju wypelniaczy. To tak jak robienie dzemow w domu 100 % owocow zamiast sklepowego z 20%.Kiedys czytalam o szynkowarze i jak zamiescisz jeszcze kilka takich super fotek i opini pewnie zakupię.
OdpowiedzUsuńBożenuś, anioł, nie kobieta. Już Ci kiedyś to pisałam. Za takie smakołyki mój mąż nosiłby mnie tydzień na rękach. No może przesadziłam, jednak nie dałby rady.... Wszystko wygląda tak apetycznie i zdrowo, że warto się nad tym zastanowić. Jak znam Ciebie, to jeszcze parę przepisów podrzucisz.
OdpowiedzUsuńNo co też jeszcz ete ludzie nie wymyślą, ale .. maszynka jest super , zpomniałaś tylko dodac ile to kosztuje i gdzie monza to nabyc ?? a to informacje na wagęzłota. Szyneczki wyglądaja wybornie i pewnie tak samo smakują. Ciekawam jeszcze jak długo sie je da przechowywac bez uszczerbku dla smaku i wyglądu !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Anulka to jak z ciastkami - pamiętasz - zrobisz nie uchowasz, bo zniknie przed czasem zanim zechciałaby się zepsuć :)
UsuńResztę danych już uzupełniam :)
Dzięki Bożenko wielki , dla mnie to dość istotna informacja - mówię o cenie i miejscu zakupu :-)
UsuńWoow! Robi wrażenie to urządzenie!
OdpowiedzUsuńmmm ładnie wyglądają te Twoje wędlinki, nawet na diecie bym sie skusiła hihihi smacznego życzę :)
OdpowiedzUsuńTeż mam szybkowar i od roku nie kupuję już gotowej wędliny kanapkowej
OdpowiedzUsuńWystarczy trochę zmienić proporcje przypraw i za każdym razem wychodzi nam coś innego, pysznego i bez chemii
smacznosci
OdpowiedzUsuńaż sie zaśliniłam
OdpowiedzUsuńwspaniałości. Nawet mam taki w piwnicy, chyba go odkurzę. A dla zainteresowanych - bywa również w OBI w dziale ze sprzętem do wina :)
OdpowiedzUsuńzawaliste!
OdpowiedzUsuńnie wiedziałam, ze takie cós istnieje :-)
Chwała ci Pani za podzielenie się tą wiedzą :-)))
Ja też nie wiedziałam o istnieniu takiego ustrojstwa. Jak się zdecyduję na zakup tp Cię pomęczę pytaniami ;)
OdpowiedzUsuńKupiłam i jakby co będę mieć pretensję ;) A na poważnie zgłoszę się jak nie będę wiedziała co z tym począc jak przyjdzie :)
UsuńA ja się zastanawiałam czy by go nie kupić, ale koniec końców zrezygnowałam, bo chyba niewielka porcja tego wychodzi???a nas siódemka jest! napisz mi Bożenko ile mniej więcej waży gotowy wyrób :) bardzo apetycznie wyglądaja te Twoje frykasy!
OdpowiedzUsuńGosiu, kup większy, są różne rozmiary, o czym jako napalona dowiedziałam się już po fakcie. Pierwszego wyrobu nie ważyłam, boczusia wyszło niecały 1 kg, tej ostatniej najwięcej ubyło, wyszło 0,8 kg, ale nie zważyłam nic przed, na opakowaniu pisało że na 1,5 kg wsadu, na równy załadunek tak, ale tyle nie weszło, bo trzeba zostawić miejsce na tłok ze sprężyną. Kupiłam 1 kg indyczego i 0,5 mielonej łopatki i zostało mi na 2 sznycle. Następnym razem poważę dokładnie :)
UsuńDzięki Bożenko! Poczekam na dokładne dane i przemyślę temat jeszcze raz:)
UsuńWędlinka nie kąpana w gorącej wodzie, a raczej parzona.
OdpowiedzUsuńŚwietnie Ci idzie, to już pewnie producenci wędlin zbankrutują.
Ja też dziś nową wędlinkę z tego ustrojstwa wyjęłam http://kuchniaipasja.blox.pl/2015/08/Pelna-improwizacja.html .
Pozdrawiam i smacznego.
Jejku, tata kiedyś kupił. Raz jeden jedyny zrobili z mamą, pychota była. Potem tylko kilka razy w roku kiełbasy i szyneczki normalnie wędzone. Ostatnio brat boczek i udka wędził... Mniam...no ale to trzeba mieć gdzie... Muszę mamy popytać skoro nie używa, może pożyczy...
OdpowiedzUsuńSkoro chleb już sama robię, to może i szyneczkę...
Bożenko, z nieba mi spadłaś :) Dopiero co sama wczoraj takie ustrojstwo zamówiłam :) Zestaw startowy zupełnie jak twój. już nie mogłam patrzeć na ciągle te same szynki ze sklepu o innej nazwie a smaku podeszwy :)
OdpowiedzUsuńBożenko, wielka zrobiłaś furorę szynkowarem :) Ja uwielbiam domowe wędlinki, wędzarnia mi się marzy, a póki co, piekę w piekarniku i tez pyszności wychodzą. W piekarniku też piekę w rękawie, bez tłuszczu. Wędlinki smakowite popełniłaś i już czuję ten smak i zapach :)))))
OdpowiedzUsuńCmok :*
Ale ciekawych rzeczy można się dowiedzieć na blogach robótkowych :)Pierwszy raz widzę taki sprytny sprzęcik.Hmm poważnie się zastanawiam nad wypróbowaniem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Toś mi narobiła apetytu kochana. Muszę koniecznie sie rozejrzeć za czymś takim. szynkowar mówisz. Dobra, choć co jakis czas piekę sobie mięsiwko w piekarniku to może taki sznkowarek będzie jeszcze lepszy. Dzięki za info i pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńO rany Bożenko, ja jeszcze przed śniadaniem a tu takie pyszności mi pokazujesz, normalnie całą klawiaturę pośliniłam (mąż mnie za to udusi) :) Fajne jest to ustrojstwo i wędlinki z tego założę się że o niebo lepsze i zdrowsze niż te kupne.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz mialam takie cudo 30 lat temu potem przerwa a od roku uzywamy regularnie.
OdpowiedzUsuńSmacznego:)
Ja tu przybyłam od Anstache, zachwycona, ja też chcę spróbować. Bardzo dziękuję za wpis, na pewno skorzystam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZaraz idę szukać mojego szynkowara. Na niedzielę będzie wędlinka. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAha, ja też od Antashe :))))
OdpowiedzUsuńPrzybyłam od Danusi, obejrzałam i takiego apetytu nabrałam, że natychmiast pobiegłam do Biowinu, jako, że mieszkam w Łodzi, niedaleko( jakieś 100m). Kupiłam, szynkowar 55,58, woreczki-4.66, termometr-12.66. wydałam 72,98. Sklep firmowy prowadzi tez sprzedaż internetową. Jeśli ktoś chętny może skorzystać. Ja bardzo dziękuję za informacje i tyle wspaniale pokazanych zdjęć. Moje mięsko już się pekluje. wieczorem je włożę w szynkowar i tylko gotować. Już się doczekać nie mogę. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńDopiero doczytałam. Super, cieszę się. Cit drogo to wyszło, bo ja w pełnym zestawie taniej zapłaciłam, ale trudno, dla zdrowia te parę zł nie robi różnicy. Ciekawa jestem jak smakowało ?
UsuńTeż pozdrawiam :)