Od jakiegoś czasu " chodził po mnie " taki swojski chlebuś. Niestety, zakwasu nie posiadam, przepisów jakiś fajnych nie znalazłam, ale specjalnie wczoraj nie kupiłam pieczywa, co by dziś upiec taki, cokolwiek by by mi nie wyszło.
Nie powiem, że sypałam " na oko " , bo sypałam na miskę, jednak bez specjalnych proporcji, a do tradycyjnych składników, czyli mąki, drożdży, wody, soli, dorzuciłam płatki owsiane, słonecznik i czarnuszkę, no i wyszło mi takie cudo :)
Zapachu na zdjęciach nie da się przekazać, w każdym razie był tak intensywny, że zaraz zjawił się taki oto szkodnik ...
i dalej tańcować w koło ...
a później takie maślane oczy, że niby kto pożarł chlebuś, ona ??????
Na dowód że nie, pokazuje jaka zwinna ...
jednak obżarstwo nie służy i teraz siedzi jak przysłowiowa " dętka " ;)
No dobra, chlebusie były dwa i coś tam jeszcze zostało :)
Bardzo dziękuję za tak pozytywne opinie, w sprawie moich zabiegów renowacyjnych figury, ze 100 letniej Kapliczki Św. Józefa. Udało mi się dowiedzieć tylko tyle, że " jest stara ", dokładnego wieku nie zna nikt, więc dodam , że ma 55 cm wysokości i bardzo się spodobała :)
Pozdrawiam Wszystkich - jeszcze majowo - i do zaś :)
och:), alez mi zapachnialo takim chlebkiem:), ja kiedys orbilam z oliwkami - byl przepyszny:), a mysia CUUUUDNA:)
OdpowiedzUsuńMoge sobie wyobrazic jak chlebek pachnial.
OdpowiedzUsuńNo a myszka super !!!!
Pozdrawiam goraco
Gabi
Zapach chleba piekącego się należy do moich ulubionych ... a na zakwasie to już zapachowe szaleństwo! Właśnie moje trzy rasną... więc to szaleństwo mam przed sobą :)
OdpowiedzUsuńA szkodnik takie śliczny, że chyba nie możesz sie gniewać choćby i pożarł ;)
Uwielbiam taki chlebuś, ja nie kupuje już od danw chlebka. W lidlu jest taka specjalna mąka do chleba , trzeba do nie dodac tylko wodę , ja zmodyfikowałam dodaje jeszcze słonecznik, pestki dyni i zamiennie żurawinę lub suszone śliwki . Do miski wymieszać łyzką i do pieca. U mnie zawiniety w ściereczkę wytrzymuje cały tydzień i ciągle jest świeży. Niebo w gębie!!
OdpowiedzUsuńA myszowata jest urocza, równie piekna jak jej siostra poprzedniczka !!
Buziaczki wielkie i papaptki , będę za tydzień
Przepiękna ta Misia! Taka słodka i wydaje się całkowicie niegroźna :)
OdpowiedzUsuńA zapach chleba to chyba mój ulubiony zapach zaraz po zapachu ciasta droźdźowego:) Kojarzy mi się niezmiennie z dzieciństwem :)
Pozdrawiam
Bożenko robię dokładnie tak samo i zawsze wychodzi, wiec to co w szafce - czasem dodaję żurawinę i orzechy laskowe, czasem sezam, czy semie lniane :)
OdpowiedzUsuńTwój wygląda bardzo apetycznie i pewnie też tak smakuje :)
Pozdrawiam Alina
Narobiłaś mi apetytu na chlebuś :) Wygląda bardzo smakowicie.
OdpowiedzUsuńUroczy szkodnik z tej Twojej Mychy. Pozdrawiam
tez piekę chlebki:) wolę z zaczynem, ale czasami jak mi wyjdzie to i zwykłe drożdżowe przygotuję
OdpowiedzUsuńMyszka jest słodka:)
pozdrawiam cieplutko
Mój zakwasowy już sobie rośnie, ale to potrwa do jutra, a Mysza cudna.
OdpowiedzUsuńMimo weselnego obżarstwa tez bym sie skusiła na taki chlebuś :) Szkodnikowi wybacz, bo uroczy niesamowicie i odwdzięczył się tańcami ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki
Chlebuś apetyczny, myszka, no cóż, cudna jest, ale łapa na myszy by się przydała ;) buziaczki
OdpowiedzUsuńBo takie domowe chlebki są najlepsze na świecie!
OdpowiedzUsuńale chlebek nam się zdarzył
OdpowiedzUsuńże pod skórką kotek łaził... ;-P
Nie ma to jak swojski chlebek :) U mnie już kupnem jeść nie chcą. Zakwas żytnia mam. Młody, bo miesięczny. Stary przez moje niechciejstwo skończył tragicznie. Myślałam, że się nad nim popłaczę. Uwielbiam ten zapach, kiedy chlebuś już prawie gotowy dochodzi w piekarniku... A ta chrupiąca skórka...
OdpowiedzUsuńSzkodnik słodziak, nie wygląda na takiego obżarciucha ;)
Ojejku teraz dopiero patrzę ile błędów. Na telefonie pisze, w dodatku nowym. Masakra jakaś dopóki nie opanuję klawiaturki ;)
UsuńŚliczna myszka! Pewnie dużo ćwiczy bo wcale nie widać, że taki z niej łakomczuch.
OdpowiedzUsuńChlebuś sprawia, że ślinka cieknie, mimo, że nie czuć zapachu:) Myszka cudowna baletnica!!
OdpowiedzUsuńOj, zjadłoby się... A myszencja rewelacyjna i nie szkodzi, że coś tam pożarła...;)
OdpowiedzUsuńzapachniało aż u mnie
OdpowiedzUsuńMnniam,mniam��
OdpowiedzUsuńUzupełnienie: mniam,mniam dla chlebka ,no chyba że ktoś jest kotem,to na pewno skusi się na slodziaka myszkę��
OdpowiedzUsuńchlebuś wyglada smakowicie no i myszce też by sie kawałek zjadło:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCo mi tak nisko upadł ten nowy post? Mało co, a bym go nie widziała. Bożenko, taki domowy chlebek najlepszy. U nas wszyscy zawsze chcą świeżą piętkę :) Ja tez piekę chlebki bez zakwasu, są lżejsze, tak wg mnie :)
OdpowiedzUsuńA mycha śliczna :)
Pozdrawiam Cię :)